W tym dziale zapraszamy do lektury wywiadów z twórcami literatury sensacyjnej.
„Bardzo często dokonywałam złych wyborów, co gorsza, zdarzało się, że wiedziałam o tym od początku, a mimo to brnęłam dalej w owo „złe” wyłącznie dlatego, że był to mój własny wybór, nienarzucony przez kogoś innego. Przykładem złego wyboru może być rzucenie szkoły w połowie trzeciej klasy ogólniaka. Wtedy wydawało mi się to słuszne, bo koleżanki po zawodówce pracowały i miały własne pieniądze. Bardzo szybko nastąpiło przebudzenie, niemniej straciłam rok i maturę zdałam jako dwudziestolatka.”
„Zasadniczo robię to, co mój powieściowy adwokat Eddie Flynn – stosuję trochę sztuczek, nieco fałszywych tropów i odrobinę manipulacji. Zwodzę czytelnika tak, jak Eddie robi to z ławą przysięgłych”.
„Czytałem o pracy matematyka ubezpieczeniowego i bardzo mnie to zainteresowało. To fach niepodobny do niczego innego, o czym kiedykolwiek pisałem. Świetnie więc się nadawał do wykorzystania w mojej nowej powieści. Poza tym lubię się uczyć nowych rzeczy”.
„Bardzo interesują mnie zmiany społeczne i sposób, w jaki społeczeństwa wchodzą w kolejne fazy rozwoju – a zbrodnie często to odzwierciedlają. Zatem punktem wyjścia, który sprawia, że zaczynam się nad czymś zastanawiać, a co ostatecznie przeradza się w pomysł na książkę, jest prawie zawsze jakieś doniesienie medialne”.
„Około siedmiu procent populacji Wielkiej Brytanii chodzi do szkół publicznych (czyli bardzo prywatnych!) (w Wielkiej Brytanii 'public school' – szkoła publiczna – to nazwa szkoły prywatnej; szkoła publiczna/powszechna w polskim rozumieniu to 'state school' – przyp. red.). Ich absolwenci stanowią dość nieproporcjonalną reprezentację w polityce, sądownictwie itp. Na przykład trzech z naszych ostatnich czterech premierów chodziło do szkół publicznych (dwóch z nich do Eton) i do Oksfordu. W moich książkach znajduję zawsze ujście niezadowoleniu z powodu takiego stanu rzeczy”.
„Chciałem pokazać głównego bohatera „Układu” jako człowieka, który uparcie dąży do celu. Kogoś, kto nie ma nic do stracenia i będzie chciał do końca wyjaśnić, dlaczego zaginął młody dziennikarz śledczy. Grot jako osoba po przejściach mógł iść do przodu, nie patrząc na konsekwencje. W prawdziwym życiu każdy dochodzi do pewnego momentu, kiedy odpuszcza z obawy o swoje lub najbliższych bezpieczeństwo. Ja także, działając jako detektyw, kalkulowałem ryzyko i nie brałem zleceń, po przyjęciu których musiałbym się oglądać za siebie”.
„Przez pewien czas pracowałam z Hindusem, który miał na imię Kanta. Bardzo nienaturalne wydawało mi się to, że męskie imię kończy się na literkę „a”, bo przecież w Polsce to zwykle żeńskie imiona są na nią zakończone. Więc mówiłam Kant. Nawet w czasie rozmowy z naszym przełożonym. A kant, choć inaczej pisane, to w języku angielskim dość niecenzuralne słowo. Było mi bardzo głupio, kiedy się zorientowałam, ale cóż, nie dało się już tego odkręcić”.
„O tym, że ludzie potrzebują śmiechu, a także zagadek świadczy chociażby fakt, że pojawia się coraz więcej komedii kryminalnych na rynku wydawniczym i coraz więcej ludzi po nie sięga. Jedną z krytyk, jakie dostałam, to właśnie fakt, że ktoś poczuł się rozczarowany tym, że w książce nie było hektolitrów krwi oraz brutalnego zabójcy i że komedia kryminalna to nie kryminał. Otóż właśnie nie! Moim zdaniem można z sukcesem łączyć oba gatunki, ponieważ nie wszyscy koniecznie chcą się bać i czytać o brutalnych zbrodniach przed snem, co udowodniła nam Joanna Chmielewska”.
„Nie myślę o moim pisarstwie w kategoriach sukcesu. Pisarze wciąż śrubują wyniki sprzedaży książek, nieustannie podnoszą poprzeczkę względem tego, co na daną chwilę można uznać za sukces. To wszystko sprawia, że ten termin staje się nieostry. Coś jak pogoń za króliczkiem. W trakcie pracy próbuję się nie zastanawiać nad przeszłością, ani czym może zaowocować właśnie ta książka. Po prostu staram się w pełni zanurzyć w świecie, który opisuję, bez rozważań, czy przyniesie to sukces, czy porażkę”.
Nie prowokuję do refleksji nad kondycją tego świata. Zależy mi na tym, żeby wzbudzić ciekawość, na przykład amorami Sobieskiego albo przepięknym malowniczym miasteczkiem, jakim jest Gniew, i górującym nad nim zamkiem krzyżackim, w którym można pójść na basen.
Strona 1 z 12