„Dla mnie osobiście ogromną satysfakcją jest właśnie to połączenie – opowiadanie historii w taki sposób, aby dostarczała emocji i rozrywki, a jednocześnie otwierała nowe przestrzenie wiedzy. Lubię, kiedy czytelnik po zamknięciu książki nie tylko ma poczucie przeżycia przygody, ale także odkrywa, że dowiedział się czegoś, co go zaskoczyło, zaciekawiło, a może nawet skłoniło do dalszych poszukiwań. To dla mnie największa nagroda”.
Kawiarenka Kryminalna: „Kości proroka” to powieść napisana z wielkim rozmachem, także czasowym i geograficznym. Przemieszczamy się między I, a XXI wiekiem. Zaglądamy do Ziemi Świętej, do Cesarstwa Bizantyjskiego czy do miejscowości Płowdiw w Bułgarii. Co było dla pani największym wyzwaniem przy pospinaniu tej trójwątkowej historii w tak porywającą powieść?
Ałbena Grabowska: Dziękuję serdecznie za życzliwe słowa. „Kości proroka” to jedna z najbardziej wymagających pozycji, jakie napisałam, ale właśnie tak trudne przedsięwzięcia literackie dają mi najwięcej energii i inspiracji. Powieść wymagała ode mnie nie tylko namysłu, lecz także precyzyjnego planowania – a to jest wprawdzie bardzo trudne, ale stanowi dla mnie największą przyjemność. Lubię komplikować ludzkie losy i łączyć je z wydarzeniami, które na pozór są od siebie bardzo odległe. Najbardziej fascynuje mnie jednostka wplątana w nurt wielkiej historii i przez taki pryzmat snuję opowieść, ale musiałam bardzo uważać, żeby nie zapomnieć o zasadniczym spoiwie powieści, czyli o samej intrydze. Poprzez doświadczenia jednostki najlepiej ukazać, jak ogromne procesy dziejowe wpływają na pojedynczego człowieka, więc właśnie dzięki temu cała intryga, choć rozciągnięta między epokami, nabiera spójności i autentyczności. Bardzo trudne było rozciągnięcie powieści do trzech płaszczyzn czasowych. Siłą rzeczy pojawia się mnóstwo bohaterów – każdy z nich wymagał własnej, osobnej linii fabularnej. Trzeba je było wszystkie ze sobą powiązać, tak by tworzyły spójną całość. Każda postać musiała być odrębna, a jednocześnie zmieniać się wraz z biegiem historii. To okazało się niezwykle trudnym, ale i fascynującym wyzwaniem.
KK: Jedną z moich ulubionych postaci jest Margarita z wątku współczesnego – wszechstronnie wykształcona, żyjąca na styku dwóch kultur, bez niej policyjne śledztwo nie miałoby szans powodzenia. Nawiązuje pani bliskie relacje ze swoimi bohaterami?
A.G.: Lubię swoich bohaterów. Przywiązuję się do nich. Zauważyłam, że często pozwalam im się zmienić albo nagradzam ich, dając im szczęście, miłość albo nowe otwarcie. Margaritę stworzyłam jako dość irytującą postać, przynajmniej na początku, ale starałam się ją zrozumieć, stworzyć jej warunki do zmiany i poprowadzić ku szczęściu. Chyba moją ulubioną postacią, przynajmniej w wątku współczesnym jest Dymitr. On jest taki bardzo bułgarski. Z jednej strony macho, z drugiej wrażliwiec. Niby Gitka to dla niego zamknięta historia, przez lata siedział w Bułgarii i cierpiał w milczeniu, ale w końcu decyduje się walczyć o nią. Porusza się trochę jak słoń w składzie porcelany, ale też i Margarita mu nie pomaga w tej skomplikowanej relacji. (śmiech) Jeśli chodzi o wątki historyczne, to na pewno stawiam na kobiety. Tajemnicze, pojawiające się nagle i wywracające całą historię do góry nogami. Myślę tu o Alissie i Danaili.
KK: Z jednej strony „Kości proroka” czyta się niezwykle lekko i przyjemnie, lektura wręcz płynie. Z drugiej jednak widać też ogromny research historyczny, który pani wykonała. To trochę taka robota śledcza jak u powieściowego detektywa...
A.G.: Dokładnie tak. To detektywistyczna praca. Najtrudniejszy był bez wątpienia research w odniesieniu do I wieku n.e., o którym zachowało się bardzo niewiele źródeł, a także do realiów Bizancjum z XII stulecia, gdzie każdy szczegół wymaga ogromnej precyzji i wiarygodności w odtwarzaniu. Sporym zadaniem okazało się również prowadzenie narracji tak, aby bohaterowie mówili „językiem swojej epoki”, musiałam więc zaproponować im swoisty język. Research wymagał także dokonywania trudnych wyborów fabularnych: nie da się opowiedzieć o wszystkim, bo nadmiar wątków rozmywa historię. Pokazałam więc historię początków chrześcijaństwa, gdzie centralnym punktem jest osoba Jana Chrzciciela, XII wiek reprezentuje sprawa bogomiłów, historia ich tajemnej księgi i wydarzenia, które rozegrały się w Konstantynopolu 15.08.1118 roku. Wątek współczesny oparty jest na historii miasta Płowdiwu, jednego z najstarszych miast na świecie. Szczególnie zależało mi na tym, aby w wiarygodny sposób oddać atmosferę dworu cesarza Bizancjum. Początkowo sądziłam, że będzie to niezwykle trudne, albo wręcz niemożliwe, ale ku mojemu zaskoczeniu ogromnym wsparciem okazały się „Aleksiada” – pamiętniki Anny Komneny, córki cesarza Aleksego I. Zawierają one nie tylko opis życia dworskiego, ale i realiów całej epoki, a co więcej – są dostępne w polskim przekładzie. Dzięki temu miałam wrażenie, że historia w pewien sposób sama wychodzi mi naprzeciw.
KK: No właśnie, wątki historyczne, mnożące się tajemnice, nawiązania religijne, motyw Świętej Księgi bogomiłów... przywodzi to na myśl bestsellery Dana Browna. Kiedy w 2004 roku w Polsce pojawił się „Kod Leonarda Da Vinci”, a potem film, zapanował prawdziwy szał właśnie na tego typu historie. Co, pani zdaniem, jest w nich takiego, że tak przyciągają czytelników?
A.G.: Myślę, że tego typu historie wciąż tak silnie przyciągają, bo łączą w sobie kilka elementów, które nigdy się nie starzeją: tajemnicę, intrygę i wielką historię splecioną z losem jednostki. To opowieści fascynujące i wielowymiarowe – z jednej strony pozwalają zanurzyć się w realiach minionych epok, z drugiej zaś otwierają pole do refleksji nad współczesnością.
Wbrew pozorom ten motyw wcale się nie wyczerpał ani nie „opatrzył”. Wręcz przeciwnie – każdy autor może nadać mu własny ton i interpretację, odkrywając mniej znane fakty, na nowo budując symbolikę czy zestawiając wydarzenia historyczne z dzisiejszymi dylematami. Myślę, że właśnie w tym tkwi ich siła – czytelnik, rozwiązując zagadki sprzed wieków, tak naprawdę dotyka tematów, które nadal pozostają aktualne.
KK: Aktualny jest też wątek Bułgarii, w której osadza pani akcję „Kości proroka”. Opisuje pani ten kraj w sposób niezwykle interesujący. Ma pani bułgarskie korzenie, z bułgarskiego języka wzięło się pani piękne imię...
A.G.: Historia Bułgarii, choć niezwykle bogata i fascynująca, w Polsce wciąż pozostaje mało znana. Mam wrażenie, że kryje w sobie wiele wątków, które dopiero czekają na odkrycie – chociażby legendy o „bułgarskim” pochodzeniu Orfeusza czy Spartakusa. To kraj o długiej, wielowarstwowej historii, a zarazem niezwykle barwnej kulturze, która łączy w sobie wpływy Wschodu i Zachodu.
Dla mnie to nie tylko osobista więź wynikająca z rodzinnych korzeni, ale też swego rodzaju misja – pragnę przybliżać polskim czytelnikom ten świat, bo naprawdę warto go poznać. Czuję, że wielokulturowość jest moim przywilejem: daje mi szerszą perspektywę, inspiruje do opowiadania historii i pozwala czerpać z dwóch tradycji jednocześnie. Bułgaria jest dla mnie nieustającym źródłem inspiracji literackich i emocjonalnych – i cieszę się, że mogę się tym dzielić.
KK: Dzieli się pani też prawdziwymi historiami, wydarzeniami, opisami prawdziwych ludzi wplecionymi w fabułę. Cała ta wiedza jest jednak podana w rozrywkowej, przystępnej formie. Pani celem, oprócz dostarczania czystej rozrywki czytelnikowi, jest też edukowanie go?
A.G.: Tak, zdecydowanie tak to postrzegam. Myślę, że misją każdego pisarza – niezależnie od gatunku – jest nie tylko bawić, lecz także poszerzać horyzonty czytelnika. Literatura daje niezwykłą szansę prowadzenia odbiorcy w rejony, do których sam z własnej woli być może nigdy by nie dotarł – czy to w głąb historii, czy ku zapomnianym wydarzeniom, czy wreszcie w świat alternatywnych wizji.
Dla mnie osobiście ogromną satysfakcją jest właśnie to połączenie – opowiadanie historii w taki sposób, aby dostarczała emocji i rozrywki, a jednocześnie otwierała nowe przestrzenie wiedzy. Lubię, kiedy czytelnik po zamknięciu książki nie tylko ma poczucie przeżycia przygody, ale także odkrywa, że dowiedział się czegoś, co go zaskoczyło, zaciekawiło, a może nawet skłoniło do dalszych poszukiwań. To dla mnie największa nagroda.
KK: Na początku powieści przytacza pani cytat z Agathy Christie o tym, że „natura ludzka jest zawsze i wszędzie mniej więcej jednakowa”. Obojętnie gdzie i kiedy osadzimy akcję powieści – bohaterowie będą podlegać tym samym prawidłom psychologicznym?
A.G.: Tak, w pełni się z tym zgadzam. Cytat, który umieściłam w książce, pochodzi od panny Marple, a jego sens wydaje mi się niezwykle trafny. Agatha Christie napisała przecież powieść, której akcja rozgrywa się w starożytnym Egipcie – a jednak zbrodnia, którą tam opisuje, wynika dokładnie z tych samych motywacji, co dziś: z chciwości, zazdrości, ambicji. Oczywiście zmieniają się wieki, zmieniają się obyczaje i realia życia, ale w głębi duszy pozostajemy tacy sami. Nasze pragnienia, lęki, priorytety i dążenia są wciąż bardzo podobne. Co więcej, współczesny czytelnik ma przewagę nad bohaterami – wie, jak naprawdę potoczyła się historia, zna finał pewnych procesów i wydarzeń. To daje niezwykle ciekawą perspektywę: można jednocześnie oceniać naturę ludzką w kontekście przeszłości i odnosić ją do własnych doświadczeń. Bo tak naprawdę zmieniają się dekoracje, ale człowiek – ze swoimi namiętnościami i słabościami – pozostaje w gruncie rzeczy ten sam.
KK: Pani zaś jest kobietą wielu talentów – w zakresie twórczym działa pani w obrębie kilku światów: literatury, filmu, telewizji, muzyki. Który z tych obszarów jest pani najbliższy?
A,G.: Wszystkie są mi bardzo bliskie, ale każdy obszar inaczej, dlatego, że realizacji towarzyszą różne emocje. Książka to zawsze praca indywidualna, zmaganie z samą sobą, przełamywanie ograniczeń fabularnych. Dramat, scena, teatr, w szczególności teatr muzyczny, to praca zbiorowa. Kiedy jest wielu twórców pracujących w jednym czasie, połączenie tego wszystkiego jest niezwykle trudne, praca staje się wymagająca, wymaga wielu kompromisów, nieustannego poprawiania, nawet po premierze. Ale ja to kocham. Uwielbiam pracę zespołową. Bardzo lubię się uczyć. Ciągle uczę się czegoś nowego, zbieram doświadczenia, podpatruję innych. Mam wrażenie, że z każdym nowym projektem jestem pewniejsza siebie, co nie znaczy, ze buduję ego. To należy schować głęboko, jeśli chce się zobaczyć na scenie coś naprawdę dobrego. Ale emocje, których doznaję, widząc swoje dzieło na scenie i żywych ludzi, którzy wypowiadają wymyślone przeze mnie kwestie, są niesamowite.
KK: A kto jest najlepszym przyjacielem pisarki: pies leżący na stopach w trakcie pracy, kot w chwili nieuwagi „dopisujący” coś do tekstu, kładąc się na klawiaturze, przypominający o deadlinie redaktor czy może ktoś jeszcze?
A.G.: Ja nie potrzebuję rytuałów, więc jest mi trochę łatwiej. Pracuję w każdych warunkach, oczywiście najlepiej pracuje mi się rano. Redaktor nie musi nade mną stać, bo wszystko oddaję z dużym wyprzedzeniem. To by mnie bardzo ograniczało, świadomość, że się spóźniam, że ktoś czeka. Rzeczywiście bardzo pomocne są moje zwierzęta. Psy, które lubią być tam gdzie ja, czyli właśnie pod biurkiem, przy stopach, domagające się głasków od czasu do czasu. Kiedyś miałam kota Bronka, który wchodził mi na szyję, w chwili, kiedy siadałam do pracy. Mruczał mi do ucha. Bardzo to lubiłam. Teraz niestety go nie ma, ale przychodzi Dante, zwany Dantyszkiem i siada koło komputera. Faktycznie, czasem próbuje coś „dopisać”. (śmiech)
KK: W pani powieści czytelnik odnajdzie motywy wielu gatunków: obyczajowe, kryminalne, historyczne, przygodowe, romansowe. A jakie książki pani lubi czytać?
A.G.: Najbardziej lubię powieści wszelkiego rodzaju, te współczesne i historyczne, wielkie sagi i kameralne opowieści. Kocham wyrazistych bohaterów, realizm magiczny i tajemnicę. Moimi ulubionymi pisarzami są Marquez, Doris Lessing, Jose Saramago, Xavier Marias, Georgi Gospodinow, bułgarski pisarz.
Rozmawiała: Marta Matyszczak
Fotografie Ałbeny Grabowskiej: Zuza Szamocka i Rafał Masłow. Źródło.