W tym dziale zapraszamy do lektury wywiadów z twórcami literatury sensacyjnej.
To na pewno nie jest klasyczny kryminał, ani nawet miejski kryminał retro. To jest powieść na styku kilku gatunków i wydaje mi się, że jedna etykieta nie oddaje jej specyfiki. Chyba jednak w dużo większym stopniu jest to powieść historyczno-obyczajowa niż kryminalna.
Coś, co zobaczę kątem oka może stać się ziarnem, z którego wyrośnie historia – podobnie jak opowieści, które słyszę podczas rozmów z ludźmi. Najważniejsze jest znalezienie katalizatora, który włącza proces myślowy. Potem to już jest tylko kwestia myślenia. I myślenia. I myślenia.
Pomysł na Bielszy odcień śmierci zrodził się, gdy oglądałem reportaż o położonej na wysokości 2000 metrów elektrowni wodnej, wydrążonej w żywej skale na głębokość 70 metrów. To właśnie to miejsce widzimy w pierwszej scenie powieści: miejsce zdumiewające, wrogie i straszne, trochę jak z innej planety. Trzeba jednak pamiętać o tym, że powieść to połączenie wielu wątków w jedną całość.
Najlepsze przepisy z Fjällbacki zawierają w sobie ryby i owoce morza. Jeden z moich ulubionych, stworzony przez Christiana do naszej pierwszej książki kucharskiej pod tytułem Smaki z Fjällbacki, to przepis na krewetki.
Postawiłem na krymi-zgrywę trochę z przekory, a trochę z powodu takich a nie innych pisarskich fascynacji. Większość autorów kryminałów napina się, by w ich książkach trup słał się gęsto, psychopatyczni mordercy zabijali w wymyślne sposoby, a policjanci nie wahali się przed użyciem pięści i spluwy, a ja chciałem pójść pod prąd, pisząc kryminały straszno-śmieszne, w których wprawdzie też są trupy, ale przy okazji sporo humoru.