Coś, co zobaczę kątem oka może stać się ziarnem, z którego wyrośnie historia – podobnie jak opowieści, które słyszę podczas rozmów z ludźmi. Najważniejsze jest znalezienie katalizatora, który włącza proces myślowy. Potem to już jest tylko kwestia myślenia. I myślenia. I myślenia.
Kawiarenka Kryminalna: W jaki sposób inżynier budowlany zostaje pisarzem kryminałów?
Yrsa Sigurdardóttir: Zaczęłam pisać dosyć późno, gdy miałam trzydzieści kilka lat. Nigdy nie marzyłam o tym, żeby zostać pisarką, wystarczało mi bycie czytelniczką. To właśnie miłość do czytania sprawiła, że zostałam pisarką. Poza tym, martwiłam się, że mój syn mało czyta, a ja nie potrafiłam znaleźć książek, które by go zainteresowały. Postanowiłam więc spróbować swoich sił i od razu mnie wydano! Od tamtej pory ciągle piszę. Z jakiegoś powodu zawód inżyniera nie jest tak prestiżowy jak zawód pisarza, prawnika, dziennikarza czy lekarza. A przecież inżynieria jest rodzajem sztuki, szczególnie w czasach, gdy potrzebujemy innowacyjnych rozwiązań i nieszablonowego myślenia.
KK: Islandia, z jej kapryśną pogodą, niewielkim obszarem, gdzie wydaje się, że każdy zna każdego, stanowi wręcz idealne miejsce akcji dla kryminału. Nie sądzisz, że masz ułatwione zadanie w tej dziedzinie, w porównaniu do pisarzy pochodzących z nieco mniej mrocznych zakątków świata?
Y.S.: Myślę, że przy tego rodzaju książkach, jakie ja piszę, czyli kryminałach i horrorach, prawdziwym staje się twierdzenie, że mniejsze znaczy lepsze. Lubię takie zamknięte przestrzenie, gdzie wszyscy są ze sobą powiązani, ale też każda jednostka jest ważna. Na Islandii bardzo łatwo pisze się przerażające historie ze względu na długie, ciemne zimy i ogromne, puste przestrzenie. Nie chciałabym pisać nigdzie indziej!
KK: Wolisz pisać horrory, gdzie pozostaje miejsce na zjawiska nadprzyrodzone, niewytłumaczalne za pomocą logicznego rozumowania, czy thrillery, gdzie wszystkie wątki zostają precyzyjnie wyjaśnione?
Y.S.: To zależy od mojego nastroju. Po pięciu książkach byłam trochę zmęczona pisaniem wciąż w tym samym gatunku. Napisałam pięć książek dla dzieci, potem pięć powieści z Thorą w roli głównej, aż w końcu zrobiłam skok w bok w stronę horroru. Z punktu widzenia moich wydawców to z pewnością nie najmądrzejsze rozwiązanie, ale nie chciałam pisać książki, do której nie byłabym entuzjastycznie nastawiona. Na szczęście czytelnicy poszli za mną w stronę horroru. Pewnie dlatego, że to nie są typowe horrory o jakichś śmiesznych potworach. To są po prostu bardzo przerażające historie kryminalne.
KK: Czy Ty i Thora Gudmundsdóttir, prawniczka, główna bohaterka Twoich powieści, macie ze sobą coś wspólnego?
Y.S.: I tak, i nie. Mój syn poszedł w ślady syna Thory, a nie odwrotnie, więc Thora została przedwcześnie babcią przede mną. Czasem podpatruję mojego syna i jego żonę, by zobaczyć, jak zachowują się młodzi rodzice. Staram się jednak nie wykorzystywać zdobytej wiedzy w książkach zbyt często, bo mój syn tego nie lubi. Poza tym ja i Thora w wielu przypadkach myślimy tak samo. Przyłapuję się na tym, że jej myśli są moimi myślami. Nieraz rozmyślam o czarnych charakterach i złoczyńcach, co jest nieco niepokojące.
KK: Ty jesteś królową islandzkiej powieści kryminalnej, a królem niewątpliwie jest Arnaldur Indriðason. Znacie się? Lubisz jego powieści?
Y.S.: Znam go! Arlandur mieszka dziesięć domów ode mnie – ot, i cała Islandia! Jest bardzo miły, ani trochę zarozumiały. Myślę, że oboje czujemy się dość niezręcznie na tych pozycjach króla i królowej. Przez lokalne media jesteśmy też nazywani dwoma wieżami. Tak w zasadzie nie wiem co jest gorsze: bycie wieżą czy królową. Z tą królową to ma być komplement, jednak kiedy po raz pierwszy nazwano mnie królową islandzkiego kryminału, byłam jedyną kobieta pisząca kryminały w Islandii, więc nie było to specjalnie prestiżowe miano.
Co do książek Arnaldura, to byłam ich ogromna fanką. Jednak kiedy zaczęłam pisać kryminały, postanowiłam przestać czytać islandzkich autorów, ponieważ z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, jakbym szpiegowała konkurencję. Mam więc prawie dziesięć książek Indriðasona, które przeczytam, kiedy już przestanę pisać.
KK: W wydanym właśnie w Polsce Statku śmierci, Twojej najnowszej powieści, widać wpływy Agathy Christie – ten zamknięty krąg podejrzanych, zagadka zamkniętego pokoju, zaskakujące zakończenie. Skąd jeszcze czerpiesz inspiracje do swoich książek?
Y.S.: Inspiruje mnie wiele rzeczy. Coś, co zobaczę kątem oka może stać się ziarnem, z którego wyrośnie historia – podobnie jak opowieści, które słyszę podczas rozmów z ludźmi. Najważniejsze jest znalezienie katalizatora, który włącza proces myślowy. Potem to już jest tylko kwestia myślenia. I myślenia. I myślenia.
KK: Jakich pisarzy kryminałów cenisz?
Y.S.: Czytam mnóstwo kryminałów i trudno mi wybrać jednego ulubionego autora. Lubię Skandynawów i brytyjskich pisarzy. Nie czytam już islandzkich autorów, nie mogę więc niestety wskazać żadnego z nich.
KK: W Twoich powieściach Islandia wydaje się być małym skrawkiem ziemi otoczonym ze wszystkich stron wodą. Bohaterowie Twoich książek wciąż wypływają gdzieś statkiem i pakują się w tarapaty. A Ty masz patent żeglarski?
Y.S.: Nie, nie mam. Ale przez jedne wakacje pracowałam na promie, który kursował pomiędzy Islandią, Bremerhaven i Newcastle. W rodzinie mojego ojca są właściwie sami marynarze i kapitanowie. Jedna trzecia islandzkiej gospodarki to połowy, więc morze jest bardzo ważną częścią naszego codziennego życia. Prawie każde miasto w Islandii jest położone na wybrzeżu, bo środkowa część kraju jest niezamieszkała w czasie zimy. Ciągle widzę morze z okien mojego salonu. To niesamowite, że ono za każdym razem wygląda inaczej i nigdy nie jest nieruchome.
KK: Piszesz też książki dla dzieci. Co łatwiej jest stworzyć: kryminał czy literaturę dla najmłodszych?
Y.S.: Nie ma naprawdę dużej różnicy w poziomie trudności. I tu, i tu musisz wymyślić fabułę i zestaw bohaterów, którzy pociągną twoją historię. Pisanie dla dorosłych pozwala na więcej swobody, gdyż istnieje wiele wątków, które nie są odpowiednie dla dziecięcych książek, a można o nich pisać w powieściach dla dorosłych. Przyciśnięta do muru, powiedziałabym, że jednak trudniej jest pisać dla dorosłych, ale tylko dlatego, że masz do wypełnienia więcej stron.
KK: Sigurjon Sighvatsson, producent serialu Beverly Hills 90210, wykupił podobno prawa do zekranizowania Twoich powieści. Gdybyś mogła wybierać, którą aktorkę widziałabyś w roli Thory?
Y.S.: Oj, to jest trudne pytanie! Widzę Thorę w mojej głowie, ale kiedy próbuję wyczarować jej obraz, to nie potrafię. To dziwne. Aktorka grająca Thorę musiałaby być blondynką i nie mieć żadnych operacji plastycznych. Obawiam się, że to nie pozostawia większego wyboru.
KK: Język islandzki Polakom wydaje się bardzo trudny. Jak poprawnie wymówić Twoje nazwisko?
Y.S.: O Boże! Nie mam pojęcia, jak ująć to w słowa ani jak to brzmi! Ale z pewnością jest to tak trudne, na jakie wygląda, niestety. Ale, bez obaw! W Islandii wszystkich nazywa się po imieniu, nawet prezydenta. Także książka telefoniczna jest ułożona wedle pierwszych imion. To dlatego, że tak naprawdę nasze nazwiska są imionami naszych ojców. Na przykład mój ojciec miał na imię Sigurður, a ja jestem jego córką (dóttir), więc nazywam się Yrsa Sigurðardóttir – Yrsa, córka Sigurðura. Gdybym była synem, nazywałabym się Sigurðarson. W ten sposób nazwiska zmieniają się z każdym pokoleniem. Mój syn ma na nazwisko Ólafsson, a córka Ólafsdóttir, bo mój mąż ma na imię Ólafur. Są to nazwiska, których nie noszę ani ja, ani mój mąż, ani nasi rodzice, nie będą też ich nosić nasze wnuki. To bardzo dobry system, bo eliminuje istnienie rodowych nazwisk i zwiększa prawdopodobieństwo, że każdy człowiek wnosi swój wkład w społeczeństwo tylko dzięki własnym osiągnięciom.
KK: Czy możesz zdradzić Czytelnikom Kawiarenki Kryminalnej, co czeka Thorę w kolejnej powieści?
Y.S.: Thora jest na urlopie aż do następnego roku. Następna książka, jaka wyjdzie w Polsce, jest spoza serii. Teraz też piszę książkę spoza cyklu o Thorze, która ukaże się w Islandii przed Bożym Narodzeniem.
KK: Planujesz w najbliższym czasie odwiedzić Polskę? Jestem przekonana, że Twoi polscy fani czekają na Twoją wizytę z niecierpliwością!
Y.S.: Tak, przyjadę w sierpniu na Międzynarodowy Festiwal Literacki w Sopocie i nie mogę się już doczekać!
Wywiad przeprowadziła Marta Matyszczak
Yrsa Sigurdardóttir – królowa islandzkiego kryminału, studiowała inżynierię budowlaną. Pisze książki dla dzieci, a w 2005 roku ukazał się jej pierwszy kryminał. Jej książki przetłumaczono na trzydzieści języków. Cykl o prawniczce Thorze zawiera następujące tytuły: Trzeci znak, Weź moja duszę, W proch się obrócisz, Lód w żyłach, Spójrz na mnie, Statek śmierci. Pamiętam cię to horror uhonorowany islandzką nagrodą Blood Drop za najlepszy kryminał 2011 roku.