Wydawnictwo Nasza Księgarnia-gry wyspecjalizowało się w produkcji dedukcyjnych gier planszowych, które z pewnością zaciekawią każdego wielbiciela zagadek kryminalnych. Jedną z nich jest tak doskonale pod kątem tematycznym wpisujący się w ostatnie wydarzenia na całym świecie „Pacjent zero”.
Uczestnicy gry (od jednego do siedmiu) mają za zadanie zabawić się w naukowców i wytropić śmiertelnie niebezpieczny patogen, który właśnie pojawił się gdzieś na świecie. Dzielimy się więc na dwa laboratoria badawcze (niebieskie i czerwone), które będą ze sobą konkurować o to, kto szybciej odnajdzie patogen.
Każde z laboratoriów dostaje do swojej dyspozycji „konsolę badawczą” (kartkę z wyszczególnionymi poszukiwanymi patogenami i rozpiskami adekwatnymi do danych narzędzi dostępnych w grze, pomagającymi w wydedukowaniu, o który patogen chodzi). Nasza drużyna zasłania się więc przed konkurencją specjalną zasłonką (w której wnętrzu też są dokładnie rozpisane zasady gry, nie trzeba się więc kłopotać precyzyjnym zapoznawaniem z instrukcją) i rozstawia jeszcze przed sobą „ramkę skanera”, „żeton wagi analitycznej”, „żeton wirówki”.
Potem spośród dwudziestu pięciu „molekuł” wyznaczony gracz, który odgrywa rolę „komputera badawczego Maria” (lub robi to automatycznie aplikacja – do ściągnięcia za darmo na telefon – jeśli na przykład gramy w pojedynkę), wybiera trzy, które my mamy za zadanie wytypować. By to zrobić, wybieramy jedno z dostępnych „narzędzi” i dajemy je do analizy Marii. Zaznaczamy na naszej „konsoli badawczej” uzyskane od niej informacje i tak po nitce do kłębka dochodzimy do tego, o który patogen chodzi. Kto zrobi to szybciej, ten wygrywa!
Co istotne, w „Pacjenta zero” można z powodzeniem grać w pojedynkę – nie każda gra to zapewnia. Choć większe zespoły podzielone na dwa laboratoria też się doskonale sprawdzą. Samotnemu graczowi towarzyszy po prostu aplikacja.
Oprócz wspomnianego odniesienia do czasów pandemicznych gra ta wpisuje się też doskonale w słuszny trend, by w tym patriarchalnym wciąż świecie zwracać uwagę na osiągnięcia, między innymi naukowe, kobiet. Aplikacja biorąca udział w grze została więc nazwana Marią na cześć Marii Skłodowskiej-Curie, a sprawni gracze – wedle zamieszczonej w instrukcji tabelki – mogą za dobrą partyjkę otrzymać nawet... tytuł noblisty.
Do tego nazwy poszczególnych narzędzi, których używają gracze podczas zbierania niezbędnych do znalezienia właściwego patogenu informacji, wywodzą się ze świata naukowego. Mamy więc tu na przykład: mikroskop, mieszalnik, oscyloskop, reduktor, próbnik subtraktor czy skaner. Z czasem też zorientujecie się, sięganie, po które narzędzia przynosi największe postępy w grze, będziecie więc używać ich bardziej świadomie.
Od strony graficznej gra została doskonale dopracowana. Wszystkie jej składowe: kartonowe elementy, karty, zasłonki są solidnie wykonane. A papierowych „konsoli badawczych”, na których każde z dwóch laboratoriów (jeśli jest więcej niż jeden gracz) zaznacza wytropione w rozgrywce ślady, jest naprawdę sporo. W „Pacjenta zero” będzie więc można grać naprawdę długo. Nasza Księgarnia zadbała nawet o dostarczenie ołówków niezbędnych do zaznaczania ważnych dla naszego medycznego śledztwa informacji.
Jedyne, co budzi zastrzeżenia, to aplikacja (każde laboratorium musi mieć swoją wersję na swoim telefonie), która wygląda przy tym wszystkim dość staromodnie i prosto (nie ma na przykład żadnej muzyczki, która dopełniałaby atmosferę gry, od strony wizualnej też prezentuje się przeciętnie). Z drugiej strony nie po to sięgamy po grę planszową, by wpatrywać się w smartfona, więc nie jest to wielki problem.
Rozgrywki przebiegają dość szybko. Kiedy już zapoznamy się dokładnie z zasadami, możemy też zwiększać sobie poziom trudności, wprowadzając na przykład tak zwane „zakłócenia”. Nie ma więc szans na nudę.
„Pacjent zero” bardzo przypomina mi inną grę ze stajni Naszej Księgarni, to jest „Niepożądanych gości”, w której trzeba było znaleźć mordercę rekrutującego się spośród gości zaproszonych do rezydencji pewnego bogacza. Gra działała na tych samych zasadach – dedukcji i eliminacji przypominającej nieco grę w sudoku.
Gdybym miała poszukać odniesienia w świecie literackim do „Pacjenta zero”, to przyrównałabym tę grę do dobrego thrillera medycznego. Mamy tu więc tematykę związaną z zagrożeniami dla zdrowia i nauką, a do tego napięcie podczas rozgrywek wzrasta jak w dobrej powieści tego właśnie gatunku.
„Pacjent zero”
Nasza Księgarnia-gry
Wiek: 10-110 lat
Liczba graczy: 1-7
Czas gry: 30 min