Poznajcie Alana Bradleya. To siedemdziesięciokilkuletni Kanadyjczyk, który pisze o jedenastoletniej dziewczynce, Flawii de Luce i jej kryminalnych przygodach, tworząc książki wyjątkowe. Pełne najrozmaitszych ciekawostek, intrygujące, przyprawione nutką sensacji i zatopione w klimacie brytyjskiej prowincji z herbatką o piątej popołudniu w tle.
Flawia de Luce mieszka wraz z dwoma starszymi siostrami, Ofelią i Dafne, ojcem – filatelistą oraz ogrodnikiem – Doggerem w rodzinnej posiadłości Buckshow w angielskiej wiosce Bishop's Lacey. Wielką pasją Flawii jest chemia. W swoim odziedziczonym po przodkach, imponującym laboratorium nastolatka spędza długie godziny, preparując...trucizny, bo właśnie te w chemii wydają się dziewczynce najbardziej interesujące
Pewnego poranka Flawia znajduje w przydomowym ogrodzie na grządce z ogórkami trupa. Nieboszczyk, w ostatniej chwili przed wyzionięciem ducha, wyszeptał do ucha nachylonej nad nim Flawii jedno słowo: „Vale”! Co, po szybkim sprawdzeniu w słowniku, okazało się oznaczać: „Bądź zdrowa”!
Na miejsce zbrodni przybywa inspektor Hewitt i aresztuje ojca Flawii, podejrzewając go o zamordowanie nieznajomego. Lecz czy naprawdę padły trupem w rabatce osobnik jest całkiem nieznajomy? Flawia za nic w świecie nie zamierza przyznać się policji, że w noc przed tragedią podsłuchała pod gabinetem ojca kłótnię taty z późniejszym nieboszczykiem. Wynikało z niej, że panowie chodzili razem do szkoły i najwyraźniej mają na sumieniu śmierć swego profesora, Twininga, który trzydzieści lat temu skoczył z wieży.
Samobójstwo nauczyciela ma ewidentnie coś wspólnego z zaginionym i niezwykle drogocennym, pomarańczowym znaczkiem, przedstawiającym królową Wiktorię. No i jak się ma do tej afery podrzucony na kuchenne schody de Luce'ów zdechły ptak? Nie ma takiej siły, która powstrzymałaby Flawię przed rozwikłaniem zagadki i odsunięciem podejrzeń od ojca. A wszystko to ku rozpaczy zawsze pozostającej krok za Flawią policji.
Prócz intrygującej, zakręconej fabuły, w której czai się na czytelnika kilka niespodzianek, w Zatrutym ciasteczku można znaleźć mnóstwo naukowych ciekawostek, z zapartym tchem wyszukiwanych przez Flawię. Czy wiecie na przykład, że w latach pięćdziesiątych szminki robiło się z rybich łusek? Albo, że nazwa bromu wzięła się od greckiego terminu oznaczającego smród, a amon odkryto w pobliżu świątyni egipskiego boga Amona, jednak nie w ziemi, a w...moczu wielbłąda?
Opowieść o Flawii czyta się chyba tak dobrze ze względu na sympatię, jaką od pierwszych stron obdarza się tę rezolutną jedenastolatkę. Z pewnością ciężko byłoby znaleźć drugą równie sprytną, przekorną, błyskotliwą i obdarzoną takim tupetem dziewczynkę w promieniu kilku mil. Flawia śmiga po wsi na swym rozklekotanym rowerze, który ochrzciła imieniem Gladys, wypytuje bezceremonialnie mieszkańców o nurtujące ją zagadnienia i nie ma zamiaru wzdrygać się przed drobnymi kłamstewkami, jeśli tylko pomogą jej one w prowadzonym śledztwie.
Zatrute ciasteczko, choć jest powieścią młodzieżową, z przyjemnością może być czytane przez dorosłych. Świat widziany oczami ciekawskiej jedenastolatki jest niezwykle pociągający. Tyle tu barwnych szczegółów, humoru i atmosfera niczym z Agathy Christie.
A to dopiero początek. Następne części przygód młodej wielbicielki trucizn - Badyl na katowski wór, Ucho od śledzia w śmietanie i Tych cieni oczy znieść nie mogą - już czekają na księgarskich półkach.
Alan Bradley
Zatrute ciasteczko
przeł. Jędrzej Polak
Vesper
Poznań, 2009
363 s.