W tym dziale prześwietlamy dla Was warte polecenia powieści kryminalne.
Aorta Bartosza Szczygielskiego to mroczny, jednak niepozbawiony poczucia humoru kryminał, mocno osadzony w polskich realiach. To porządny kawał gatunkowej prozy, który w żadnym razie nie pozwoli Wam uwierzyć w to, iż jest to dzieło debiutanta. Język, bohater, klimat, intryga – wszystkie elementy literackiej układanki są tu na swoim miejscu i idealnie ze sobą współgrają. Czytajcie, a nie pożałujecie.
Pędząca na złamanie karku akcja, fabuła usiana punktami zwrotnymi, sprytnie wykorzystywane kruczki prawne i ciekawy, pełen tupetu bohater to znaki rozpoznawcze thrillerów prawniczych Steve'a Cavanagh. Zarzut czyta się jednym tchem. To rozrywka na przyzwoitym poziomie.
W tej powieści znajdziecie wszystko, czego można oczekiwać po solidnym thrillerze, czyli szybką akcję, suspens, międzynarodowy rozmach, odwołania do historii Polski i współczesnych afer politycznych oraz niebanalnego bohatera literackiego. Wojciech Dutka swoim Lunatykiem udowadnia, że nasza rodzima proza gatunkowa stoi na światowym poziomie.
Robert Małecki to nowe, gorące nazwisko na polskim rynku wydawniczym. Fani literatury kryminalnej powinni zapamiętać tego autora, bo z pewnością jeszcze nie raz namiesza on w naszej rodzimej prozie gatunkowej. Najgorsze dopiero nadejdzie to debiut, a jednocześnie rasowy thriller z szybką akcją, mocnymi punktami zwrotnymi i wyrazistym bohaterem. Bierzcie i czytajcie!
Takiej pary głównych bohaterów jak Chyłka i Zordon dawno nie było w literaturze gatunku. W zasadzie prawnicy mogliby występować w instrukcji obsługi pralki, a ich poczynania i tak śledziłoby się z zapartym tchem. Takie cuda tylko spod pióra Remigiusza Mroza.
Aż trzy lata musieliśmy czekać na polskie tłumaczenie kolejnego tomu kryminalnej serii islandzkiego mistrza gatunku. Arnaldur Indriðason jak zwykle nie zawodzi. Znów czytelnik dostaje mroczną, oszczędną w słowach, przejmującą historię, o której myśli się długo po zakończeniu lektury. Zawodzi za to korekta, której, można podejrzewać, nie było wcale.
To nie jest klasyczny kryminał. To nie jest typowy Nesser, jakiego znamy z opowieści o inspektorze Barbarottim czy komisarzu Van Veeterenie. Mam z Żywymi i umarłymi w Winsford (swoją drogą tytuł niezbyt udany) problem. Z jednej strony, to historia pełna tajemnic skąpanych w mrocznej atmosferze. Z drugiej jednak, śledząc fabułę, co jakiś czas natykamy się na dłużyzny, które przytępiają zmysły i nudzą.
Przepiękna publikacja trafiła na księgarskie półki dzięki Krystynie Kaplan i Wydawnictwu PWN. I choć sławetny detektyw jest w Londynie w czasach Sherlocka Holmesa jedynie przynętą, to każdy, kto złapie się w tę marketingowo sprytnie utkaną sieć, nie pożałuje.
Są kryminały i Kryminały. Te autorstwa Karin Fossum zdecydowanie należą do grupy pisanej przez duże „K”. Wysmakowane literacko, z niespiesznym tempem, przemyślaną intrygą i nietuzinkowym głównym bohaterem zapadają w pamięć na długo. Dawno już czytając zupełnie inne książki, myślami powraca się do tej mrocznej, klaustrofobicznej atmosfery norweskiego miasteczka. Fossum to najzdolniejsza skandynawska autorka kryminałów.
Swoją najnowszą powieścią Robert Ostaszewski udowadnia, że jest nie tylko rasowym kryminalistą, ale i ma duszę romantyka. Autor po dwóch pisarskich duetach (Kogo kocham, kogo lubię z Martą Mizuro i Sierpniowych kumakach z Violettą Sajkiewicz) zdecydował się na wydanie kryminału w pojedynkę. I na dobre mu to wyszło.