Pędząca na złamanie karku akcja, fabuła usiana punktami zwrotnymi, sprytnie wykorzystywane kruczki prawne i ciekawy, pełen tupetu bohater to znaki rozpoznawcze thrillerów prawniczych Steve'a Cavanagh. Zarzut czyta się jednym tchem. To rozrywka na przyzwoitym poziomie.
Eddie Flynn jest prawnikiem, choć całe życie parał się fachem oszusta. Niegdyś zdobyte umiejętności, jak i zawarte znajomości, często przydają mu się w nowym, legalnym życiu. Tym razem Flynn pod naciskiem FBI podejmuje się obrony Davida Childa. Child to taki literacki odpowiednik Marka Zuckerberga, wynalazcy Facebooka. Child powołał do życia portal społecznościowy o nazwie Reeler. Jest niezwykle bogaty. Jest też oskarżony o zamordowanie swojej dziewczyny, Clary.
Wszystkie dowody wskazują na winę Davida. Tylko on miał możliwość zabicia Clary. Kamery z monitoringu w apartamentowcu jednoznacznie pokazują, że nikt prócz Childa nie wchodził do mieszkania, w którym dziewczyna została zastrzelona. Eddie wierzy jednak, że David jest niewinny, a ktoś usilnie stara się go wrobić w morderstwo.
FBI chce, by Flynn wyciągnął od Childa informacje na temat firmy prawniczej Harland i Sinton, która podejrzewana jest o pranie brudnych pieniędzy. Child jest klientem tej firmy, a równocześnie stworzył dla niej pewien program komputerowy. W firmie tej pracuje żona Flynna, Christine. Jeżeli Flynn nie zrealizuje powierzonego mu zadania, jego żonę czekają poważne konsekwencje.
Zarzut zaczyna się od strzału. Wiemy, że Flynn jest w poważnym niebezpieczeństwie. Potem akcja cofa się w czasie, a kolejne rozdziały odliczają godziny pozostałe do dramatycznych wydarzeń z prologu. Tym sposobem spędzamy z bohaterem każdą minutę. Nie ma tu chwili na przestoje. Eddie musi działać, a czytelnik wstrzymywać oddech w obawie, czy Flynnowi się uda.
A niebezpieczeństwo na bohaterów czyha z każdej strony. Nie wiadomo, komu mogą ufać, a komu niekoniecznie. Flynn toczy zacięte bitwy na sali sądowej, przerywane akcją poza murami siedziby Temidy. I co rusz okazuje się, że nic nie jest tym, na co wyglądało z początku.
Steve Cavanagh bardzo sprawnie poprowadził historię. Po mistrzowsku zbudował napięcie. Poczucie ciągłego zagrożenia, jakie odczuwają bohaterowie, przechodzi na czytelnika. Autor skrupulatnie też przygotował wszystkie zakręty fabularne.
Pierwszoosobowa narracja nadaje dynamizmu opowieści. Choć miałam wrażenie, że chwilami tekst był przegadany. Za długo i zbyt wiele razy Flynn próbuje wyjaśniać czytelnikowi niektóre kwestie.
Mocną stroną powieści jest jej protagonista. Flynn to człowiek z przeszłością, która teraz na zmianę, to daje mu kopa w tyłek, to pomaga w newralgicznych momentach. Flynn troszczy się przede wszystkim o swoich bliskich. Ale też, gdy dowiaduje się, że jego klient jest niewinny, zrobi wszystko, by go ocalić. Flynn to sympatyczny facet. A pikanterii jego postaci dodaje jego ciemna przeszłość i cwaniackie sztuczki, których kiedyś się nauczył, a które teraz wykorzystuje w imię sprawiedliwości.
Zarzut jest drugim, po Obronie, tomem cyklu przygód Eddiego Flynna. To bezpretensjonalna rozrywka na długie, jesienne wieczory. Szczególnie powinna przypaść do gustu wielbicielom Chyłki i Zordona z prawniczych powieści Remigiusza Mroza.
Steve Cavanagh
Zarzut
przeł. Jan S. Zaus
Filia Mroczna Strona
Poznań, 2016
499 s.