„Ostrakon” to trzecia powieść historyczno-sensacyjna w dorobku toruńskiego pisarza i prawnika Krzysztofa P. Czyżewskiego. Przy okazji jej premiery nie sposób uniknąć analogii do bestsellerowej książki Dana Browna. Bo czy jest w niej Leonardo da Vinci? Jest. Czy jest w niej kod do rozszyfrowania? Jest. Czy są ciemne siły, które spiskują, by prawda przemycona w dziełach sztuki nigdy nie ujrzała światła dziennego? A jakże! Zatem czy najnowsza powieść torunianina to polski „Kod Leonarda da Vinci”? Nie. To coś znacznie lepszego!
Fabuła powieści została oparta o dwa, pojawiające się naprzemiennie wątki: współczesny i historyczny właśnie. Zrazu zupełnie odrębne, w miarę rozwoju akcji coraz wyraźniej zazębiają się tematycznie. W pierwszym z nich autor przenosi nas do swojego rodzinnego Torunia, w którym protagonistka Łucja Rokosz układa sobie życie na nowo po nagłej śmierci swojego męża Zygmunta. Stateczny profesor historii ginie w wypadku samochodowym w nader podejrzanych okolicznościach. Kobieta zostaje sama. Tragedia obija ją psychicznie, o czym przekonujemy się dzięki jej monologom wypowiadanym nad nagrobkiem małżonka. Jednak autor przewidział dla niej bardzo pragmatyczne zadanie, które odciągnie ją od rozmyślań nad życiową mizerią.
W drugim wątku akcja cofa nas do początków szesnastego wieku, gdzie autor odtwarza losy Mikołaja Kopernika. O wybitnym astronomie, który „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię” wbrew pozorom wiemy niewiele. W jego życiorysie jest sporo białych plam. Czyżewski próbuje je uzupełnić, raz odwołując się do faktów historycznych, gdzie indziej korzystając z wyobraźni. W wizji autora Kopernik na polecenie polskiego króla rusza w tajną misję do Rzymu. Emisariusz ma pod swoją pieczą kufer z iście dworskim podarkiem dla papieża. Wskutek splotu nieprzewidzianych okoliczności, ale i nonszalanckiej samowoli Mikołaj pakuje się w nie lada kłopoty. W samym środku awanturniczej zawieruchy przyszły poruszyciel Ziemi otrze się nawet o śmierć.
Jednak nie dla samego Kopernika Czyżewski wysyła nas w zamierzchłe dzieje. Losy polskiego polihistora autor krzyżuje z bodaj najsłynniejszą personą renesansu – Leonardem da Vincim. Mistrza poznajemy, gdy wraz z pomocnikiem zgłębia tajniki ludzkiej anatomii w zaciszu prowizorycznie urządzonego prosektorium. Bo i motywy historyczne obecne w obu liniach czasowych są serwowane w anturażu wybitnie kryminalnym. Są tu zatem krwawe sceny, spiski, tajemnice, skrytobójstwa czy sztylety przykładane do gardła. Są też i tytułowe ostrakony – ceramiczne skorupy, które służyły niegdyś jako materiał piśmienniczy – tu znajdują swój użytek również jako... narzędzie zbrodni.
Tymczasem, by nie pogrążać się w tragedii życiowej, Łucja rzuca się w wir pracy. Jest antykwariuszką i przewodniczką turystyczną in spe. Jednak to, co ją w tej chwili najbardziej interesuje, to poznanie przyczyn śmierci męża. Nie zadowalają jej oficjalne ustalenia. Prokuratura nie zdziałała zbyt wiele, dochodzenie ugrzęzło w koleinach banałów i biurokratycznej mowy-trawy. Rokosz rozpoczyna zatem własne śledztwo. Dysponuje jedynie wskazówką – profesor tuż przed śmiercią zgłębiał historię powstania „Portretu młodzieńca”, obrazu przypisywanego włoskiemu malarzowi epoki renesansu Giorgionemu. Z inskrypcji zamieszczonej na dole portretu – po dziś dzień obiektu dociekań wielu historyków sztuki – Czyżewski czyni istotny element intrygi kryminalnej powieści – to klucz-klamra spajająca oba prezentowane wątki.
Ambicja i determinacja Łucji przynosi owoce – na terenie swojej wakacyjnej posiadłości Rokosz odkrywa szereg artefaktów, które rzucają na sprawę więcej światła. Zygmunt latami kolekcjonował unikatowe archiwalne dokumenty. Dlaczego to robił? Jakie tajemnice chciał odkryć? Komu się naraził tą kwerendą? W gąszczu hipotez i poszlak mnożą się podejrzenia. By je potwierdzić, Łucja rusza na eskapadę do Mediolanu i Rzymu.
„Ostrakon” ujmuje fabularnym rozmachem – autor sięgnął po czołowe postacie historyczne epoki renesansu, wielkie nazwiska ze świata kultury, nauki i sztuki, rzeczywiste wydarzenia z dziejów Rzeczpospolitej, jak i Europy, i inkorporował je do rozbudowanej i logicznie poukładanej intrygi. To śmiała wizja literacka, która swoim rozmachem, ale i konsekwencją we wdrażaniu frapuje i przykuwa uwagę. Zakończenie przynosi zaskoczenie. Choć jego formuła – monolog cmentarny Łucji, która skrupulatnie relacjonuje Zygmuntowi ustalenia poczynione w trakcie dochodzenia – przypomina bardziej ostatnie stronice zagadek zamkniętego pokoju z Herkulesem Poirotem przemawiającym do publiczności w salonie jakiejś wiejskiej, angielskiej posiadłości niż do finezyjnej konstrukcji reszty powieści.
Nadmienić należy, że autor uniknął pokusy wiernopoddańczego stosunku wobec, bądź co bądź, pomnikowej postaci Mikołaja Kopernika. Dostrzega miałkość takiej postawy w powszechnej świadomości i nie waha się odbrązawiania zasług i osiągnięć przypisywanych wybitnemu, bez wątpienia, torunianinowi. Czyni to w oparciu o pogłębiony przegląd dokumentów źródłowych i krytyczne wnioskowanie.
Dodatkowo na uwagę zasługuje oprawa graficzna książki. Projekt okładki (autorstwa Klary Gryglickiej) syntetycznie streszcza fabułę powieści. Kolorowe wnętrza okładki z mapą i freskiem odzwierciedlają poruszaną tematykę i tło historyczne. Czarno-białe ilustracje poprzedzające wybrane rozdziały anonsują ich treść i rozbudzają ciekawość czytelnika wobec tego, co czeka go na kolejnych stronicach.
Krótko mówiąc – „Ostrakon” to świetna sensacyjna rozrywka z ciekawym historycznym tłem.
Krzysztof P. Czyżewski
„Ostrakon”
Wydawnictwo Pascal
Bielsko-Biała, 2024
400 s.