Gościem ostatniego Krakowskiego Czwartku Kryminalnego był Dror A. Mishani, znakomity izraelski pisarz kryminałów, autor powieści: Chłopiec, który zaginął, Możliwość przemocy oraz Człowiek, który chciał wszystko wiedzieć, twórca postaci Awiego Awrahama. Spotkanie odbyło się 27 października w krakowskiej Artetece.
W Krakowie właśnie rozpoczęły się Targi Książki, trwa też Festiwal Conrada. W tym literackim zgiełku w Artetece odbyło się spotkanie z wybitnym izraelskim pisarzem kryminalnym, Drorem A. Mishanim. Jego powieści (Chłopiec, który zaginął, Możliwość przemocy oraz Człowiek, który chciał wszystko wiedzieć) to prawdziwy majstersztyk. A mało brakowało, by nie powstały.
Pisarz przez przypadek
- Pisarzem kryminałów zostałem przez przypadek – przyznał Dror A. Mishani. - Miałem pisać doktorat o literaturze kryminalnej, ale pomyślałem sobie, że mało kto go przeczyta. I że ja tak naprawdę wolę napisać kryminał, a nie pisać o kryminale.
Autor mówił, że pierwszymi kryminalnymi inspiracjami była dla niego twórczość Hanninga Mankella i pary Maj Sjöwall i Per Wahlöö.
- W literaturze kryminalnej jest miejsce, żebym mógł wyrazić siebie – powiedział Mishani. - A moje książki to kolaż z tego wszystkiego, co poznałem w literaturze do tej pory.
Mishani uważa, że większość pisarzy wcale nie jest oryginalna. Ich twórczość jest rodzajem dialogu z innymi pisarzami.
- Edgar Allan Poe stworzył detektywa. Arthur Conan Doyle dał mu charakterystyczną czapkę. Agatha Christie dodała wąsy, Raymond Chandler whiskey, a Hanning Mankell rozsypał na to wszystko płatki śniegu – wyliczał Mishani.
Autor upierał się przy tym, że jedynym jego naddatkiem do literatury gatunku jest użycie języka hebrajskiego.
- Mój detektyw się myli. Ale byli już tacy, którzy się mylili, na przykład komisarz Maigret w Pomyłce Maigreta Georgesa Simenona. Awi się waha, ale byli już też tacy, którzy się wahali – tłumaczył.
Współczuję mordercy
Izraelski pisarz przyznał też, że jego bohater, Awi Awraham, jest mu bardzo bliski, bo tak jak detektyw, Mishani podczas pisania zawsze jest trochę po stronie złoczyńcy. Ważny jest dla niego punkt widzenia przestępcy. Ciekawi go, co człowieka doprowadziło do złamania prawa. Uważa, że jeżeli chce się pisać kryminały, trzeba próbować zrozumieć przestępcę, bo zbrodnia jest nie mniej tragiczna dla ofiary, jak i dla mordercy. Jest wypadkiem w życiu złoczyńcy. Według Mishaniego mało ludzi wybiera tę drogę dlatego, że są źli. Pewnie gdyby miało do tego dojść minutę wcześniej bądź minutę później, to już nic takiego by nie miało miejsca. Autor przyznał, że współczuje mordercy.
- Tak naprawdę nie interesuje mnie, kto zabił – mówił Mishani – tylko wszystkie te historie, które dzieją się wokół samego przestępstwa. Zawsze używam takiej metafory, że zło jest jak kamień, który rzucamy do wody. A te fale na powierzchni wody, które powstają potem, powodują cały ten smutek.
Autor przyznał też, że często nie ma żadnej logiki w działaniu mordercy. O tym przekonał się również dzięki prozie Patrici Highsmith.
- Interesują mnie miejsca w naszej duszy, które dla nas samych są tajemnicą – deklarował.
Forma powieści kryminalnej
Mishani zwracał uwagę na to, że w powieści kryminalnej bardzo ważna jest jej forma.
- Każda moja powieść ma szesnaście rozdziałów – wyliczał. - Każdy z nich dzieli się na dwie części. Ja tego nie planuję, to dzieje się samo. Rozpisuję każdy z nich, robię do każdego skrót, a potem wchodzę w rytm pisania, w którym czeka na mnie wiele niespodzianek.
Mishani twierdził też, że pisarski geniusz nie znajduje się w spontaniczności i niewiedzy, a kreatywność musi być przemyślana. Choć miejsce na swego rodzaju twórczą ślepotę także musi pozostać.
Kamery to tragedia
Autor przyznał, że nowe technologie psują powieść kryminalną, bo pozwalają zbyt szybko rozwikłać zagadkę.
- Kamery to największa tragedia dla powieści kryminalnej! - mówił. - Ja w moich książkach zawsze robię tak, że na samym początku stwierdzam, że nie było świadków przestępstwa, żadnych kamer, ani krwi czy śladów DNA. Muszę to ominąć, jeśli chcę napisać powieść o człowieku, który poszukuje – wyjaśniał.
Izraelskie kryminały
Jeżeli chodzi o sytuację izraelskiej powieści kryminalnej w tym kraju, to sądząc ze słów Mishaniego, nie jest najlepiej.
- Raz zaproszono mnie na spotkanie, na którym mieli być wszyscy najważniejsi twórcy tego gatunku z Izraela – opowiadał. - Było na sześciu. A na widowni siedziały trzy osoby – śmiał się.
Mishani mówił, że każdy z autorów stara się znaleźć swoją niszę. A on sam chce pisać na wzór Georgesa Simenona.
Polskie tropy
Powiązania Mishaniego z Polską dotyczą przyszłości, a nie przeszłości, jak to sprawa ma się z wieloma innymi izraelskimi pisarzami. Autor Chłopca, który zaginął, ma po prostu żonę Polkę i dwoje dzieci.
- Często odwiedzam Polskę. Raz w Krakowie kupiłem sobie koszulkę z kogutem i potem chodziłem w niej po Tel Awiwie - przyznał w odniesieniu do takiego właśnie T-shirta, który pojawił się w Możliwości przemocy.
- Z polskich pisarzy kryminałów znam Marka Krajewskiego, Zygmunta Miłoszewskiego i Mariusza Czubaja. A z tych trzech najbardziej lubię Czubaja – wyznał.
Jedna śmierć jest wystarczająco istotna
Autor zdradził, że gdy pisze powieść, pracuje codziennie od godziny 8 do 16.
- Powieść kryminalna mówi nam, że śmierć jednego człowieka jest już wystarczająco istotna – przekonywał. - Nie musi być w niej trzydziestu trupów, jak to się czasem zdarza w skandynawskich kryminałach.
- Nigdy nie dam moich książek do czytania moim dzieciom – zarzekał się. - Nie ma w nich kropli krwi. Ale jest okrucieństwo uczuciowe. Pod tym względem nie mam żadnych granic przy pisaniu.
Spotkanie poprowadził Szymon Kłoska.