Drżyjcie polscy kryminaliści! Nadchodzi konkurencja! I to nie byle jaka, bo w osobie Mateusza M. Lemberga i jego Zasługi nocy. To debiut napisany ze swadą typową autorom z większym dorobkiem i doświadczeniem. Zaułki Warszawy jeszcze nigdy nie były tak mroczne. Ostrzegam, lektura przygód komisarza Witczaka uzależnia!
Jest ich czwórka. Można by powiedzieć, wielka czwórka. Witczak – jazzman, outsider o skomplikowanej przeszłości. Tymański – wdowiec, w pracy noszący ksywę Hif. Cyna – pyskata i nieugięta policjantka, która ma problem z własną tożsamością. Malicka – prokurator z poważnymi kłopotami osobistymi. Wszyscy muszą zewrzeć szeregi, kiedy w pewnej kamienicy zostaje znalezione ciało niezidentyfikowanego mężczyzny. Zginął on w sposób tyleż spektakularny, co przerażający. Wkrótce zostają popełnione kolejne morderstwa. Zdradzę tylko tyle, że modus operandi ma wiele wspólnego z zawodem wykonywanym na co dzień przez Mateusza M. Lemberga. A podpowiedzi można szukać już na samej okładce powieści.
Lemberg zastosował ciekawy sposób narracji – czytelnik podąża naprzemiennie za każdym z czterech bohaterów, poznając sensacyjne wydarzenia, zaskakujące zwroty akcji i całą serię mrożących krew w żyłach niespodzianek, które przygotował dla niego autor. Nie ma tu chwili na nudę czy głębszy oddech. Zasługa nocy to powieść intensywna pod każdym względem. I nic tu nie jest takie, jakim mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Wykreowani przez Lembegra bohaterowie to ludzie z krwi i kości, każdy ze złamanym w ten czy inny sposób życiorysem. To prawdziwi gliniarze, jakich pewnie wiele na naszych komendach. Nie mają więc specjalnie kasy, nie mają też czasu na nic poza pracą. I co istotne – mówią językiem, jakim zapewne posługują się policjanci w rzeczywistości. Skoro Lemberg nie jest z zawodu gliną, musiał więc wykonać kawał dobrej roboty śledczej, odnotowując profesjonalny slang, typowe odzywki stróżów prawa.
Warszawa Lemberga i Witczaka, bo to pod egidą tej postaci będą powstawały kolejne tomy serii, nie ma nic wspólnego z malowniczą stolicą rodem z pocztówek i folderów reklamowych. Więcej tu opuszczonych kamienic, porzuconych fortów, dworca centralnego w wersji sprzed renowacji. I ten mrok przyciąga i nie pozwala odłożyć książki aż do samego zakończenia. Od razu też widać, że Warszawa jest miastem Lemberga, że pisarz zna tu każdy zakątek i ze swobodą oprowadza nas po posępnych zakamarkach.
Chciałam jeszcze rzucić słówko na temat jednego z ostatnich rozdziałów Zasługi nocy. Kto przeczyta powieść, od razu będzie wiedział, o co chodzi. To przecież jest majstersztyk na miarę norweskiego króla kryminału, Jo Nesbø! Sztukę manipulacji umysłem czytelnika Lemberg opanował do perfekcji.
Często boimy się sięgać po debiuty, bo to i autor nie znany, i nie wiadomo czego się spodziewać, może lepiej dać mu czas, by podszkolił swój warsztat. W przypadku Mateusza M. Lemberga i Zasługi nocy możecie swoje obawy wyrzucić w kąt! To powieść dojrzała, napisana z pomysłem i pełnym profesjonalizmem. No i wciąga aż po samo dno. Polecam!
Mateusz M. Lemberg
Zasługa nocy
Prószyński i S-ka
Warszawa, 2014
344 s.