Zacząć muszę od tego, że „Strach” nie jest thrillerem, choć taką informację możemy znaleźć na okładce. Powieści Jozefa Kariki, uznanego słowackiego pisarza, bliżej jest do horroru. Autor niezwykle przekonywająco buduje atmosferę grozy. Naprawdę bałam się podczas czytania! Jednak ten niewielki, ładnie wydany tom, jest czymś więcej niż tylko lekturą mającą na celu zmrozić czytelnikowi krew w żyłach.
To także opowieść o wspólnocie doświadczeń z lat dzieciństwa, która – mimo upływu dekad – jest pewną stałą w życiu człowieka. To również kronika trudnych relacji rodzinnych i koleżeńskich, które kształtują nas na zawsze, choćbyśmy uciekali do innego miasta, kraju, na inny kontynent.
Ale przede wszystkim „Strach” jest historią pewnego trzydziestoparolatka, który powraca do rodzinnego miasteczka, raczej na tarczy, niż z tarczą. Jożo Karsky stracił pracę, stracił dziewczynę, nie ma się gdzie podziać ani co ze sobą zrobić. W środku trzaskającej mrozem zimy przyjeżdża do Rużomberka, niewielkiego miasteczka u podnóża Tatr, gdzie spędził dzieciństwo, odliczając dni, kiedy będzie mógł stamtąd zwiać. W pustym mieszkaniu na wyludnionym osiedlu dzień mija mu za dniem na rozpamiętywaniu wydarzeń sprzed lat.
Teraz, tak jak kiedyś, z okolicy zaczynają znikać dzieci. Jożo wraz z przyjaciółmi z dzieciństwa, bierze udział w akcjach ekip poszukiwawczych. Grupa błądzi po pobliskim lesie, przypominając sobie pewien tragiczny dzień sprzed dwudziestu siedmiu lat. Dzień, który odmienił życie każdego z nich. Nie mogą wyrzucić z pamięci pewnej polany, rozproszonych śladów i zielonkawej mgły. Czy ta nienazwana siła, która wdarła się do ich egzystencji wtedy, powróciła znowu? Jożo zaczyna swoje małe, prywatne śledztwo, by wreszcie stawić czoła przeciwnościom losu i móc zacząć żyć bez wciąż czającego się za plecami strachu.
Karika umiejętnie stopniuje napięcie i etapami odkrywa kolejne elementy układanki. Atmosfera strachu narasta z każdą stronicą nie tylko za sprawą wplątania w fabułę zjawisk paranormalnych (w tekście znajdziemy nawiązania do prozy Stephena Kinga i nie pojawiają się tu one przypadkowo). Już samo miejsce akcji budzi grozę. Przeciętny blok na zwykłym osiedlu w jednym z wielu słowackich miasteczek przemienia się w opowieści Kariki w klaustrofobiczne piekło, z którego nie ma ucieczki.
No i jest jeszcze mróz. Pogoda odgrywa w tej historii znaczącą rolę. Temperatury oscylujące w okolicach trzydziestu kresek poniżej zera sprawiają, że odechciewa się żyć. Wyjście do sklepu po rogaliki staje się wyzwaniem. A co dopiero walka z tajemniczym złem czającym się tuż za rogiem. Zagubiony protagonista z trudem radzi sobie z wyzwaniami rzucanymi mu przez autora – i tak do samego końca, gdzie czeka nas zaskakujący fabularny twist.
Powieść napisana jest z kunsztem, ładnym literackim językiem. Wszystkie elementy mające wywoływać u czytelnika konkretne emocje zostały starannie wyważone. W tej przerażającej opowieści znalazło się nawet miejsce na szczyptę humoru (sceny z prostackim Bohuszem).
Jeśli macie ochotę, by zawładnął Wami strach – taki, który sprawi, że będziecie się bali wyjść po zmroku z psem na spacer – sięgnijcie po powieść Jozefa Kariki. Mocne wrażenia gwarantowane. Szczególnie, gdy nadejdzie mróz.
Jozef Karika
„Strach”
przeł. Joanna Betlej
Stara Szkoła
Wołów, 2017
293 s.