Oto „Śmierć druga”, ale tom czwarty, kryminalnego cyklu dwojga pisarzy – małżeństwa Beaty i Eugeniusza Dębskich. Prywatny detektyw, (były) policjant Tomasz Winkler powraca w wielkim stylu i z niezwykle mroczną i mocną sprawą, którą będzie musiał rozwiązać nie tylko w swoim rodzinnym Wrocławiu, ale i w Borach Tucholskich. I już teraz zapewnię Was, że zakończenie tej opowieści wbije Was w fotel!
We Wrocławiu zostaje znalezione ciało młodego chłopaka. Rafał – bo to on był tym nieszczęśnikiem – przyjaźnił się z niejakim Sebastianem. I to właśnie najlepszego kumpla zaczynają podejrzewać o popełnienie morderstwa policjanci. Do sprawy zostaje włączony Tomasz Winkler – jest prywatnym detektywem, eksgliną, teraz zatrudnionym w komendzie wojewódzkiej na niejasnych zasadach. Ponieważ jego dziewczyna Iwa zna Sebastiana w zasadzie od dziecka, tok rozumowania dochodzeniowców wydaje się błędny. Winkler po raz kolejny będzie musiał pokazać dawnym kolegom po fachu, jak się rozwiązuje zagadki kryminalne.
A rozwiązuje się je z pomocą własnej... babci. Roma i w tym tomie wkracza do akcji. Razem z Iwą prowadzą nieformalne rozpytania w mieścinie, z której pochodziła ofiara. Tymczasem Tomek zwiera szeregi ze swoim dotąd wrogiem, a teraz współpracownikiem, podkomisarzem Maciejem Malickim. Panowie jadą razem w Bory Tucholskie, gdzie czai się tytułowa... śmierć druga.
Nacisk w tej części został położony na małe miasteczka – miasteczka złe, można by powiedzieć. Takie, w których każdy zna każdego, lokalne władze są skorumpowane, a przestępcy robią, co chcą. Pisarski duet doskonale oddaje ducha takich mrocznych miejsc. Jakby w przeciwieństwie do dusznej atmosfery niewielkiego Krosnalina akcja nabiera tempa iście hollywoodzkiego. Mówimy tu o strzelaninach, samochodowych pościgach i poważnych rozróbach w barze. Czyta się to z zapartym tchem i narastającym strachem o los bohaterów.
Z Dębskimi to jest tak, że można na ślepo wziąć ich książkę do ręki i od razu będzie wiadomo, kto ją napisał – Beata i Eugeniusz styl mają niepodrabialny! Do tego z łatwością szafują policyjnym żargonem. Jest też i w czwartej części cyklu to, do czego autorzy już przyzwyczaili swoich czytelników, czyli dyskretne, ironizujące poczucie humoru, które doskonale rozładowuje ciężką atmosferę powieści.
A ta inna być nie może, bo też i pisarze poruszają naprawdę przerażające tematy i palące problemy społeczne. Nie stronią od nawiązań i prztyczków w naszą skrzeczącą rzeczywistość polityczną. Jest więc „Śmierć druga” kryminałem bardzo aktualnym.
Lektura kolejnych tomów z Tomaszem Winklerem w roli głównej to już jest dla mnie jak powrót do starych dobrych znajomych. Bo bohaterów tych powieści się po prostu lubi. Są sympatyczni, ludzcy, z jajem, ale i z przywarami. Do tego sprytny wybieg pisarzy – podarowali swoim postaciom dwa psy: Kropkę i Zgagę – a wiadomo, że skoro bohater ma pod opieką czworonoga, to z góry patrzymy na niego łaskawszym okiem.
To jedna z rad, jaką dostają filmowi scenarzyści, jeśli chcą ocieplić wizerunek bohatera. Druga, którą także Dębscy stosują z upodobaniem – to kazać takiej postaci ciągle coś jeść. Podobno wtedy widz chętniej z nią sympatyzuje. Zatem Roma i Tomek również lubią dobrze się pożywić. A na dodatek pod koniec książki dostajemy autorski znakomity przepis Beaty i Eugeniusza na ciekawe danie (zarówno w wersji mięsnej, jak i wege).
„Śmierć druga” to ważny głos w naszych polityczno-obyczajowych aktualiach. Podany jednak w sposób rozrywkowy i sprawiający, że czytelnik za nic ma konieczność wyspania się, nad które przedkłada lekturę długimi nocnymi godzinami.
Już czekam na kontynuację serii. Zwłaszcza po tak mocnym zakończeniu!
Beata i Eugeniusz Dębscy
„Śmierć druga”
Wydawnictwo AGORA
Warszawa, 2022
320 s.