Okładka Jak kominiarzy śmierć w proch zmieni Alana Bradleya.

Są takie książki, które niby to przeznaczone dla młodszego odbiorcy, kupuje się, głośno i wyraźnie informując księgarza oraz najbliższe otoczenie, że to dla dziecka – swojego, siostry, sąsiadów (niepotrzebne skreślić). Tymczasem w rzeczywistości żaden nieletni owej powieści nie dostanie w swoje rączęta (jeszcze by poplamił), ponieważ nabywca, używszy zasłony dymnej, zamierza ją przeczytać sam i nikomu nie dać. Tak też jest z serią przygód Flawii de Luce, której, jeśli jeszcze nie znacie, musicie czym prędzej nadrobić to niedopatrzenie!

Flawia de Luce, dwunastoletnia dziewczynka o ponadprzeciętnej inteligencji i z żyłką detektywistyczną we krwi, już po raz siódmy pojawia się na kartach powieści kanadyjskiego pisarza, Alana Bradleya. Tym razem jednak zmienia się dotychczas znana nam sceneria jej przygód – z wiejskiej posiadłości Buckshaw na angielskiej prowincji przenosimy się do... Kanady właśnie.

To tam Flawia zaczyna naukę w Żeńskiej Akademii panny Bodycote (do tej szkoły kiedyś chodziła jej matka, co też dla de Luce nie jest bez znaczenia). Z popadającej w ruinę rodzinnej rezydencji Flawia trafia do pełnego tajemnic gmaszyska uczelni. Już pierwszej nocy z kominka w pokoju, który zajmuje nasza bohaterka, wypada pozbawione głowy ciało kobiety. Flawia nie byłaby sobą, gdyby nie rozpoczęła prywatnego śledztwa.

Z biegiem czasu dziewczynka odkrywa, że ze szkoły zniknęło w przeszłości klika jej koleżanek. Do tego okazuje się, że Flawia została wysłana do Kanady nie tylko po to, by pobierać zwykłe nauki. Stoi przed nią o wiele poważniejsze zadanie.

Trudno nie kochać Flawii de Luce. Tej samotnej nastolatki (na kanadyjskim wygnaniu Flawia dostaje list tylko od ogrodnika Doggera, ojciec i siostry nie fatygują się, by do niej napisać), która jest geniuszem chemicznym (żadne trucizny nie są jej obce) i ma tak cięte riposty oraz trafne puenty, że niejednemu idzie w pięty. Wciąż przypomina mi Flawia Emmę Graham, bohaterkę powieści Marthy Grimes, która tak samo błyskotliwie postrzega rzeczywistość.

„Jak kamieniarzy śmierć w proch zmieni” skojarzyło mi się też pod względem tematyki z powieściami dla młodzieży autorstwa Roberta Muchamore'a. Choć chyba jednak wolę Flawię urzędującą w jej rodzinnym Bishop's Lacey i po prostu rozwiązującą, niczym młodsza wersja Panny Marple, kolejną zbrodniczą zagadkę, która przytrafiła się mieszkańcom jej okolic.

Kiedy już kupicie i przeczytacie kolejny tom cyklu o Flawii, pożyczcie go następnym pokoleniom – niech mają! Wszak książki Alana Bradleya są po prostu dla każdego. Wiek nie gra tu roli. A do tego wydawnictwo Vesper bardzo przykłada się do wizualnej strony publikacji. Lektura sprawia więc przyjemność na wielu poziomach.

Alan Bradley

„Jak kominiarzy śmierć w proch zmieni”

przeł. Marek Król

Wydawnictwo Vesper

Czerwonak, 2017

359 s.

Recenzje powieści Alana Bradleya na Kawiarence Kryminalnej:

„Zatrute ciasteczko”

„Gdzie się cis nad grobem schyla”

„Obelisk kładzie się cieniem”