Właśnie nakładem Wydawnictwa Czarna Owca wyszedł siódmy tom bestsellerowej serii kryminałów spod znaku „Millennium”, czyli „Krzyk orła” autorstwa Karin Smirnoff. Dobra więc to okazja do zastanowienia się nad przyczyną sukcesu tego czytanego przez miliony fanów na całym świecie cyklu. Podczas tegorocznych wakacji odsłuchałam audiobooki trylogii Stiega Larssona, która rozpoczęła tę przygodę. Poznawałam ją po raz pierwszy jeszcze w 2010 roku (a została wydana w oryginale w latach 2005-2007, więc już dobrych kilkanaście lat temu). I wiecie co? Ta historia wciąż jest aktualna (no, może oprócz parametrów sprzętu komputerowego, którym posługuje się Lisbeth Salander, technologia wystrzeliła do przodu), nadal czyta/słucha się jej w napięciu i z wielkim czytelniczym zadowoleniem. Zatem na czym polega jej fenomen?
Jak to robią Szwedzi?
Tak jak Maj Sjöwall i Per Wahlöö w latach 60. zeszłego wieku wstrząsnęli szwedzką literaturą kryminalną, pisząc cykl przygód Martina Becka ze sztokholmskiego wydziału zabójstw (u nas ich książki ukazywały się m.in. nakładem Wydawnictwa Amber), tak na początku XXI w. podobne zamieszanie wywołał Stieg Larsson, tworząc „Millennium”. Autorów z dalekiej północy, znakomicie poruszających się w gatunku, jest jednak o wiele więcej. I to czytelnicze nienasycenie skandynawską (w głównej mierze szwedzką) literaturą kryminalną przyszło także do Polski (choć w ostatnich latach nieco już jednak osłabło).
Szwedzki kryminał zaczął stanowić markę samą w sobie (w polskich mediach ze znawstwem opowiada o nim małżeństwo: Rafał Chojnacki i Monika Samsel-Chojnaska na blogu Deckare). Możemy w ciemno sięgać po kolejne powieści Camilli Läckberg, Håkana Nessera, Åsy Larsson czy Johana Theorina (choć powieści tego ostatniego już dawno nie widać niestety na księgarskich półkach) – wiadomo, że dostaniemy w swoje ręce kawał dobrze skrojonej sensacyjnej rozrywki.
Sami Szwedzi śmieją się, że to dlatego tak wiele tytułów tego gatunku powstaje właśnie u nich, ponieważ gdy na długie miesiące zapada zmrok, nie pozostaje im nic innego, jak odreagować brak słońca, mordując... na kartach powieści.
Żarty żartami, jednak – moim zdaniem – to, co przyciąga rzesze czytelników do szwedzkich kryminałów, to nie tylko mroczna atmosfera kraju, w którym nawet pogoda dostosowuje się do klimatu powieści z dreszczykiem. Szwedzcy autorzy zdają się mieć świetnie funkcjonujący radar wykrywający palące w danej chwili problemy społeczne, a także talent do umiejętnego wplatania ich w swoje fabuły. Wyjątku nie stanowił tu Larsson ani jego następcy, czyli David Lagercrantz i Karin Smirnoff. Te powieści reagują na to, co aktualnie otacza mieszkańców kraju „Dzieci z Bullerbyn” i bułeczek cynamonowych. A czytelnicy tym chętniej po nie sięgają.
Bestsellerowa trylogia
Już tytuł pierwszego tomu serii „Millennium”, czyli „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, potwierdza tę tezę i zapowiada tematykę powieści. Jednak obok przemocy wobec kobiet w książkach Larssona tych społecznych problemów jest poruszanych o wiele więcej. I też z biegiem lat w kolejnych powieściach pisanych już przez następców Stiega problematyka jest odzwierciedleniem aktualnych bolączek społecznych – w „Krzyku orła” na przykład pojawia się temat budowy farm wiatrowych i ekologicznego pozyskiwania energii.
Jednak wracając jeszcze do początku – „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, „Dziewczyna, która igrała z ogniem” i „Zamek z piasku, który runął”, wydane już po śmierci autora, szturmem zdobyły listy bestsellerów. I pewnie do popularności trylogii przyczyniło się przedwczesne – i jak niektórzy twierdzili zagadkowe – odejście pisarza, tworząc wokół książek dodatkowy nimb tajemniczości, który przekładał się na sprzedaż, jednak było wiele składowych sukcesu tych książek. Krótko mówiąc – są świetnie i nietuzinkowo napisane: znajdziemy w nich niemal każdy podgatunek kryminału (chociażby zagadkę zamkniętego pokoju niczym u Agathy Christie, thriller prawniczy, thriller szpiegowski, powieść detektywistyczną czy kryminał miejski). To opowieści pisane z umiłowaniem detalu, pokazujące szwedzkie społeczeństwo od kuchni (pamiętam, jakim zdziwieniem był dla mnie w przyjaźni funkcjonujący trójkąt miłosny: Mikael-Erika-mąż Eriki). Do tego czytelnik jest całym sercem po stronie bohaterów, kibicuje im i przejmuje się ich problemami, bo te dotyczą prawdziwego życia. Boi się też o nich (a napięcie rośnie z kartki na kartkę), ale – mimo że Larsson nie patyczkuje się ze swoimi postaciami – ma się wciąż nadzieję na szczęśliwe zakończenie.
Lisbeth Salander i Mikael Blomkvist
I tu przechodzimy do, zdaje się, najmocniejszej strony tego cyklu, czyli bohaterów – tych głównych: aspołecznej hakerki Lisbeth Salander i nieustraszonego dziennikarza śledczego Mikaela Blomkvista – ale i peletonu może mniej ważnych, jednak wciąż świetnie skrojonych postaci, jak chociażby szef i przyjaciel Lisbeth Dragan Armansky czy jej kurator Holger Palmgren.
Lisbeth – sponiewierana przez życie i bliskich dziewczyna, która musi sobie radzić sama, nie ufa nikomu, nie za bardzo wie, jak się poprawnie komunikować z ludźmi – od razu skrada serca czytelników. A to dlatego, że nieustępliwie dąży do przywrócenia sprawiedliwości i zawsze staje po stronie słabszych. Jest nieustaszona, ale i genialna w swojej (hakerskiej) dziedzinie. Mikael z kolei jest prawym dziennikarzem zajmującym się gorącymi, ważnymi tematami społecznymi, ciężko pracującym w magazynie „Millennium” – to postać skrojona nieco na wzór samego Stiega Larssona, który także pisał dla podobnego do „Millennium” magazynu „Expo”, na łamach którego walczył z niesprawiedliwościami społecznymi, narażając się (tak jak Mikael) różnym typkom spod ciemnej gwiazdy.
W „Krzyku orła” spotykamy naszych bohaterów w czasach nam już współczesnych, czyli niemal dwie dekady po wydarzeniach z „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”. Siłą więc rzeczy przechodzą oni przemianę – choć gdzieś w głębi palą się w nich iskierki starej dobrej Salander i takiegoż Blomkvista, to jednak upływ czasu jest nieubłagany i to już nie to samo. Ta konfrontacja naszych superbohaterów z rzeczywistością wypada jednak prawdziwie – nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że dziennikarz wychowany na rzetelnym żurnalistycznym rzemiośle dążącym do wyjawiania prawdy, jakkolwiek niewygodna by ona była – poruszający istotne problemy, przykładający się do researchu, niejednokrotnie nadstawiający własnego karku dla porządnego przedstawienia sprawy, może mieć kłopot z przystosowaniem się do świata social mediów, durnych, krótkich, w ogóle niemerytorycznych filmików stosowanych jako narzędzie informacyjne i (kto to widział! – jak uważa Mikael) podcastów!
W każdym razie to właśnie w tej parze zakochali się czytelnicy, którzy sięgnęli po „Mężczyzn...” i od tamtej pory za każdym razem, gdy to możliwe, będą chcieli zaglądać do starych dobrych znajomych i zobaczyć, co tam u nich słychać w kolejnym tomie ich przygód.
Stieg Larsson – życie
Twórca tego Millennijnego szaleństwa niemal całą swoją dorosłą egzystencję spędził na pisaniu – tym dziennikarskim – pracował w szwedzkiej agencji prasowej. A gdy już wszedł w świat beletrystyki, to z przytupem. Od początku życie go nie rozpieszczało. Rodzice ze względów finansowych oddali go pod opiekę dziadkom, z którymi mieszkał w dość spartańskich warunkach w małym drewnianym domku na północy Szwecji. W młodości zainteresował się ideami komunistycznymi, równościowymi. Ponad trzydzieści lat spędził u boku jednej kobiety – Evy Gabrielsson, z którą nigdy jednak nie wziął ślubu, co po jego śmierci okazało się dla niej tragiczne w skutkach (ale o tym za chwilę...).
W 1995 roku założył magazyn i fundację „Expo” – pierwowzór książkowego „Millennium”. Na jego kolumnach wziął się za bary z neonazistami czy skrajną prawicą, co poskutkowało sypnięciem się pogróżek w jego stronę, niektórych całkiem poważnych (na przykład kula z pistoletu przesłana do niego w liście). Nie powstrzymały one jednak Larssona. Głos odebrała mu dopiero śmierć.
Stieg Larsson – śmierć
Zawał serca – do którego pewnie przyczyniło się życie w nieustannym stresie, kiepski sposób odżywiania, palenie papierosów czy picie hektolitrów kawy – dopadł Stiega 9 listopada 2004 roku (czyli jeszcze przed premierą „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”). Larsson wszedł po schodach (winda tego dnia nie działała) do biura „Expo”, zasłabł i wkrótce zmarł.
Pojawiło się klika teorii spiskowych dotyczących jego śmierci (na przykład taka, która zakładała, że nieprzypadkowo Larsson odszedł 9 listopada w rocznicę kryształowej nocy – pogromu Żydów przez nazistów w Niemczech – która także miała miejsce 9 listopada, tyle że 1938 roku – może więc to neonaziści pozbyli się swojego wroga?).
Problematyczny stał się też spadek po pisarzu. Zwłaszcza gdy „Millennium” zostało światowym bestsellerem z milionami sprzedanych egzemplarzy (teraz już podobno na liczniku jest ponad sto milionów). Rozsądek nakazywałby oddać mienie Larssona (w tym, co najistotniejsze, prawa do powieści) w ręce jego życiowej partnerki. No tak, ale Stieg i Eva nie wzięli ślubu, zatem w świetle wtedy obowiązującego w Szwecji prawa, nic formalnie ich nie łączyło. Zatem wszystko przeszło w ręce ojca i brata Larssona (z którymi podobno na co dzień nie za bardzo się dogadywał).
Spuścizna
Panowie nie próżnowali. Nie pozwolili i nie pozwalają zapomnieć czytelnikom o spuściźnie, jaką pozostawił po sobie Stieg. Doprowadzili do zrealizowania kilku ekranizacji powieści (jest zarówno szwedzka, jak i amerykańska wersja – ta ostatnia to adaptacja jedynie „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”).
No i postępując analogicznie do spadkobierców królowej kryminału Agathy Christie – kontynuację książek z Herkulesem Poirotem której powierzono Sophie Hannah – przedłużyli literackie życie Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista.
David Lagercrantz
Najpierw Millennijne uniwersum na warsztat wziął David Lagercrantz – pisarz, który zasłynął głównie biografią piłkarza Zlatana Ibrahimovcia („Ja, Ibra. Moja historia”, Wydawnictwo SQN). Spod jego pióra wyszły trzy części „Millennium”: „Co nas nie zabije”, „Mężczyzna, który goni swój cień” i „Ta, która musi umrzeć” (wszystkie u nas opublikowane nakładem Wydawnictwa Czarna Owca).
Karin Smirnoff
No a teraz przyszła pora na kobiecy punkt widzenia (co nie znaczy, że „Krzyk orła” jest mniej mroczny – powiedziałabym, że wręcz przeciwnie, jest jeszcze bardziej brutalnie, dosadnie i bezkompromisowo). Podobno Smirnoff ma jeszcze stworzyć dwie kolejne części sagi. Ciekawe, w którą stronę potoczy się ta niezapomniana historia.
W serii „Millennium” ukazały się:
Stieg Larsson:
1. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”
2. „Dziewczyna, która igrała z ogniem”
3. „Zamek z piasku, który runął”
David Lagercrantz:
5. „Mężczyzna, który goni swój cień”
6. „Ta, która musi umrzeć”
Karin Smirnoff:
Więcej o Stiegu Larssonie przeczytasz TU.