Po szpiegowskiej powieści osadzonej we współczesnych realiach pod tytułem „Partnerzy. Początek”, Robert Michniewicz zabiera nas w czasy końca drugiej wojny światowej i prezentuje historię działania polskiego wywiadu w ówczesnych realiach. „Dolinę szpiegów” czyta się tak, jakby się oglądało perypetie Jasona Bourne'a – z emocjami ustawionymi na najwyższym poziomie i z wewnętrznym imperatywem nieodłożenia książki, dopóki się człowiek nie dowie, jak to się wszystko kończy!
A Robert Michniewicz wie, o czym pisze, ponieważ sam przez lata pracował jako oficer polskiego wywiadu, także na kierunkach zagranicznych: na Bliskim Wschodzie, w Ameryce i Europie. Idąc w ślady Vincenta V. Severskiego, autor prezentuje czytelnikom historię pełną zawodowych smaczków, napisaną ze znawstwem tematu, ale i iście filmową – to powieść stworzona niezwykle obrazowo – niemal z miejsca wczuwamy się w sytuację bohaterów, kibicujemy im i mamy przed oczami ich poczynania oraz lokacje, które odwiedzają.
Carl von Wedel to kapitan Abwery, którego spotykamy w zmagającym się z nalotami aliantów Berlinie. Carl pracuje dla polskiego wywiadu, codziennie narażając życie i donosząc o posunięciach własnych pracodawców. Carl odkrywa, że w Wielkiej Brytanii funkcjonuje pewien niezwykle niebezpieczny niemiecki agent. Wedel jedzie do Zakopanego do tajnej szkoły wywiadu – która, swoją drogą, w rzeczywistości tam nie istniała, ale Michniewicz, kończąc Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadowczych w Kiejkutach, z pewnością miał mnóstwo odniesień do wykorzystania przy tworzeniu tego miejsca. A tam trafia na sekretne archiwa Abwery. Przy okazji pojawia się też temat Goralenvolk – współpracy górali z nazistami, jednak nie jest to główna linia fabularna powieści.
Rozpoczyna się wyścig z czasem, bo cenne dokumenty chcą zdobyć obie strony konfliktu. W sprawę włączają się także polscy cichociemni – spadochroniarze Armii Krajowej. Z jednej więc strony mamy tu przedstawiony kawał polskiej i europejskiej historii, podanej w pasjonujący sposób, z drugiej zaś oczywiście wydarzenia opisane w powieści są fikcyjne. Co też pozwala autorowi na fabularny rozmach.
Należy docenić skrupulatność Roberta Michniewicza w oddaniu historycznego tła opowieści. Pisanie z pewnością poprzedził solidny research. Poznajemy też dokładnie metody pracy wywiadu – na przykład można się podszkolić w technice śledzenia kogoś samochodem czy przekonywania kogoś, by donosił.
Sporo tu spektakularnych, trzymających w napięciu, sensacyjnych scen akcji, pościgów czy ucieczek. Wszystko to jednak w ramach konwencji i w odpowiednim stopniu wiarygodności wydarzeń.
Ciekawy jest też sam protagonista – zdecydowanie nietuzinkowy. Bo zazwyczaj jest nam jednak dane obserwować „swojego” bohatera walczącego o polską sprawę. A tu mamy Niemca grającego do polskiej bramki. Do tego wątek sensacyjno-szpiegowski jest równoważony tym romansowym – bo oto Carl się zakochuje w pięknej Lotte. Daje to pewne wytchnienie od stricte szpiegowskiego kontentu, a i angażuje emocjonalnie czytelnika.
Robert Michniewicz pokazuje też dylematy i paradoksy wojenne osób pracujących dla wywiadu – na przykład sytuację, w której ktoś działał na rzecz aliantów pod przykrywką na terenie Niemiec, a zginął od bomb spuszczonych na Berlin przez... aliantów. Czyli z ręki swoich.
Co niezwykle istotne, tę powieść czyta się jednym tchem. To prawdziwa rozrywka na najwyższym poziomie. „Dolina szpiegów” to wielowątkowa historia z bohaterami, z którymi się sympatyzuje i chce poznawać dalsze ich losy. Zatem, Panie Robercie, czekamy na ciąg dalszy!
Robert Michniewicz
„Dolina szpiegów”
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa, 2024
656 s.