Matthew Hart zjadł zęby na diamentach. Jest ekspertem rynku kruszców: kamieni i metali szlachetnych. Znajomość tajników handlu złotem i diamentami Hart wykorzystał przy tworzeniu brawurowej opowieści o perypetiach charyzmatycznego agenta specjalnego Alexa Turnera i najdroższym brylancie świata. I oto mamy w rękach „Diament śmierci”, pierwszy thriller, jaki wyszedł spod pióra nowojorskiego autora.
Alex Turner pracuje dla rządu Stanów Zjednoczonych: niegdyś w Centralnej Agencji Wywiadowczej, a obecnie w wydziale śledczym Departamentu Skarbu. W trakcie rozpracowywania szajki kierowanej przez rosyjskiego gangstera Turner odkrywa powiązania biznesowe mafii z Harrym Nashem, kandydatem w wyścigu o fotel prezydencki. Wątpliwości, a tym samym niepokojów, przybywa, gdy żona miliardera – pierwsza dama in spe – zjawia się na przyjęciu z Rosyjskim Różem na szyi. To niezwykle rzadki, wart setki milionów dolarów brylant, obiekt pożądania wielu wpływowych i majętnych świata. To jednocześnie tytułowy diament śmierci, bowiem gdziekolwiek pojawia się ten kosztowny kamień, szybko wzbudza mordercze instynkty.
Przełożeni Alexa Turnera stawiają mu zadanie prześwietlenia przeszłości Harry'ego Nasha. Śledztwo wymaga stanowczości, ale i ostrożności, wszak chodzi o potencjalnego lokatora Białego Domu. Główny bohater wraz ze swoimi współpracownikami biorą się do roboty. Szybko przekonują się, jak alergicznie elita polityczno-biznesowa i pracujący dla niej przestępcy reagują na deptanie im po piętach. Antagoniści u Harta są skonstruowani podług powiedzenia Balzaka mówiącego o tym, że za każdą wielką fortuną kryje się zbrodnia. To postacie bezwzględne, które w obronie swoich interesów gotowe są na wszystko. A za bezkompromisowość agentowi Turnerowi przyjdzie zapłacić wysoką cenę...
Tempo akcji „Diamentu śmieci” jest niezwykle dynamiczne. Podczas lektury chwilami miałem wrażenie, jakbym oglądał film o Jasonie Bournie Roberta Ludluma. Co rusz trafiają się jakieś pościgi samochodowe, motocyklowe, efektowne strzelaniny czy walki wręcz. Lokacje wciąż się zmieniają: z otwierającej fabułę Angoli przenosimy się do Stanów, by za chwilę trafić do szlifierni i giełd diamentów w Antwerpii. A w kolejce czekają Paryż, plaże Namibii i dzielnice bankowe Luksemburga oraz Liechtensteinu.
Wartością dodaną do tego trzymającego w napięciu thrillera jest podana w atrakcyjny sposób wiedza związana z obrotem diamentami. Autor umiejętnie wplata w fabułę ciekawostki o pozyskiwaniu tych cennych kamieni, ich transporcie, obróbce i sprzedaży. Zwłaszcza ten ostatni aspekt wydał mi się wyjątkowo interesujący – obserwowanie od kuchni przeprowadzania wielomilionowych transakcji było niezwykle ekscytujące.
W powieści można się doszukiwać analogii do prawdziwego życia (tak w wydarzeniach, jak i postaciach). Na przykład wątek uwikłania kandydata o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych w niejasne kontakty z gangsterami i obcymi służbami przywołuje na myśl głośno dyskutowane za oceanem ingerowanie Rosji i jej specsłużb w proces wyborczy.
„Diament śmierci” to powieść dla tych, którzy tak jak ja, są fanami przygód Jamesa Bonda, bo też w takiej estetyce – gnającej na łeb, na szyję akcji, ciągłych jej zwrotów, spektakularnych poczynań bohaterów – jest przedstawiona ta historia. Czysta rozrywka.
Matthew Hart
„Diament śmierci”
przeł. Jan Pyka
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań, 2021
280 s.