„Uważam się za szczęściarza, ponieważ pisanie nadal sprawia mi radość. Za każdym razem wprost nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł zasiąść do biurka. Pracuję w dwugodzinnych blokach: od szóstej do ósmej, od dziesiątej do dwunastej, od czternastej do szesnastej i od osiemnastej do dwudziestej. To najprostszy sposób na utrzymanie dyscypliny.”
Kawiarenka Kryminalna: Niedawno w Polsce ukazała się pana powieść „Ukryte na widoku”, druga część nowego cyklu z Williamem Warwickiem w roli głównej. Jak powstawała ta postać? Dzieli pan ze swoim bohaterem jakieś cechy osobowości?
Jeffrey Archer: Myślę że wszyscy autorzy wkładają coś z siebie w przynajmniej jedną ze stworzonych przez siebie postaci.
William Warwick występował w powieściach pisanych przez Harry`ego Cliftona, bohatera mojej poprzedniej serii pod tytułem „Kroniki Cliftonów”. Czytelnicy mówili mi, że chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej o tej postaci, więc postanowiłem wykorzystać ją w osobnym cyklu. Skrupulatnie zaplanowałem Warwickowi karierę w londyńskiej policji metropolitalnej – zaczął od konstabla i dojdzie do komisarza. O ile ja dożyję co najmniej do osiemdziesięciu pięciu lat!
KK: Życzymy panu o wiele więcej! Tymczasem Warwick właśnie awansował na detektywa sierżanta. Akcja „Ukrytego na widoku” rozgrywa się w 1986 roku. Londyńska policja musi stawić czoła gangom narkotykowym. Robi wrażenie swoboda, z jaką herszt gangu, Assem Rashidi, zwany Żmiją, rozwija swój nielegalny biznes. Odkładając na chwilę na bok fikcję, jak bardzo narkobiznes doskwierał brytyjskiej stolicy w tamtych latach?
J.A.: Niestety handel narkotykami to po dziś dzień bardzo palący temat w Wielkiej Brytanii. Chociaż nie jestem na bieżąco z dokładnymi statystykami, te umieszczone w powieści odzwierciedlają realia tamtych czasów.
Zwłaszcza marihuana i kokaina są dziś bardzo często w obiegu. Niedawno rząd wprowadził nowe prawo z surowszymi wyrokami więzienia dla osób przyłapanych na posiadaniu nielegalnych substancji.
KK: Poza nowym wyzwaniem zawodowym „Ukryte na widoku” przynosi Williamowi zmiany w jego życiu prywatnym. Razem z Beth szykują się do ślubu, na którym zaplanował pan dla nich sporą niespodziankę. Czy sam był pan świadkiem jakichś nieoczekiwanych scen podczas ceremonii ślubnych?
J.A.: Cóż, powiem tak – scenariusz ślubu Williama i Beth jest całkowicie efektem mojej wyobraźni.
KK: Którą scenę „Ukrytego na widoku” najtrudniej się panu pisało? Przypuszczam, że mógł to być nalot policji na wieżowiec w Brixton...
J.A.: Tak właśnie było! Jednak zanim każda z moich powieści trafi w ręce czytelników, powstaje czternaście jej wersji. A scenę policyjnego szturmu na wieżowiec przepisywałem około dwudziestu razy.
KK: Jest pan słynny ze swojego dwugodzinnego reżimu pracy. Na tym etapie kariery to utrapienie czy rutyna, która przychodzi naturalnie?
J.A.: Uważam się za szczęściarza, ponieważ pisanie nadal sprawia mi radość. Za każdym razem wprost nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł zasiąść do biurka. Pracuję w dwugodzinnych blokach: od szóstej do ósmej, od dziesiątej do dwunastej, od czternastej do szesnastej i od osiemnastej do dwudziestej. A w międzyczasie idę na spacer, coś zjem, obejrzę sport lub jakiś film w telewizji. To najprostszy sposób na utrzymanie dyscypliny.
KK: Dużą rolę tak w pana życiu prywatnym, jak i w twórczości odgrywa sztuka; także w „Ukrytym na widoku”. Ma pan ulubionego malarza?
J.A.: Sztuka to moja życiowa pasja. Zwiedziłem wiele galerii narodowych rozsianych na całym świecie, często w towarzystwie dwóch moich najstarszych przyjaciół, z których jeden jest właścicielem galerii sztuki w Londynie.
Nie jestem w stanie wymienić jednego ulubionego artysty, ale szczególnie podziwiam malarstwo Caravaggia, Pedera Krøyera, Joaquína Sorolli y Bastidy i Alberta Chevalier-Taylera.
KK: A ulubiony serial telewizyjny?
J.A.: Najlepszym serialem, jaki kiedykolwiek oglądałem, jest „Prezydencki poker” (tytuł oryginalny: „The West Wing”). Póki co żadna produkcja mu nie dorównuje.
KK: Miał pan okazję obejrzeć "The Crown"? Jestem ciekawy, jak pan, jako polityczny współpracownik i bliski przyjaciel Żelaznej Damy ocenia popkulturowy portret Margaret Thatcher?
J.A.: Podoba mi się ten serial, choć oczywiście trzeba mieć na uwadze fakt, że to tylko fikcja. Ukazany w „The Crown” obraz Margaret jest dobry, ale szczerze mówiąc, była tylko jedna i niepodrabialna Margaret Thatcher...
KK: Wielka Brytania jest już poza strukturami Unii Europejskiej. Czy z punktu widzenia byłego polityka i twórcy wciągających powieści spodziewa się pan jakiegoś wielkiego zwrotu akcji w tym względzie?
J.A.: Głosowałem za pozostaniem w Unii, ale przyznaję, że nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Wielka Brytania wróciłaby do Wspólnoty.
KK: Czytelników Kawiarenki Kryminalnej z pewnością zainteresuje informacja o pana ulubionej kawie.
J.A.: Tak po prawdzie to nie jestem kawoszem i nigdy nie piję gorącej kawy. Za to czasami lubię mrożoną ze Starbucksa i affogato na deser!
KK: "Ukryte na widoku" sporo namieszało w życiu głównych bohaterów serii. Czy mógłby pan uchylić rąbka tajemnicy co czeka Williama i resztę w przyszłości?
J.A.: Podtrzymuję pierwotny plan napisania ośmiu powieści cyklu z Warwickiem. Zabiorę go na sam szczyt londyńskiej policji, gdzie obejmie stanowisko komisarza.
W części trzeciej (tytuł oryginalny: „Turn a Blind Eye”) William zostanie inspektorem i zmierzy się z problemem korupcji w policyjnych szeregach. W czwartej („Over My Dead Body”) podejmie się rozwiązania zagadki czterech brutalnych zabójstw. Komandor Hawksby będzie przekonany, że jeśli ujdą one sprawcom na sucho, kolejne zbrodnie to tylko kwestia czasu. Wciąż też William będzie deptał po piętach Milesowi Faulknerowi.
W odsłonie piątej powierzę Williamowi ochronę rodziny królewskiej, bowiem okaże się, że w szeregach służby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo Windsorów czai się przestępca. Książka ukaże się w Wielkiej Brytanii jesienią 2022 roku.
Praca nad tą serią przynosi mi dużą frajdę i wciąż mam nowe pomysły, jak ją rozwijać. Więcej nie mogę jednak zdradzić.
KK: Będziemy czekać cierpliwie. Bardzo dziękuję za rozmowę.
J.A.: To ja dziękuję! Żywię szczególną sympatię do Polski i Polaków. Sięga ona początków mojej kariery pisarskiej. W końcu w powieści „Kane i Abel” Abel Rosnovski jest Polakiem. Życzę polskim czytelnikom wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że nadal będziecie się cieszyć efektami mojej pracy.
Rozmowę przeprowadził: Damian Matyszczak
Fotografie: Broosk Saib