"Jeśli za długo przebywam z komisarzem Wilczyńskim zaczynam rzucać sarkastyczne komentarze pod adresem bliskich, a gdy zajmuję się przygodami Larysy i myślę o niej, zaczynam szybciej jeździć samochodem i dystansuję się wobec świata."
Kawiarenka Kryminalna: Właśnie ukazała się pani kolejna powieść. „Histeria” to kontynuacja świetnie przyjętego „Wrzasku”. Pisarze często mówią o tak zwanym syndromie drugiej książki związanym z obawami dotyczącymi publikacji następującej po tej premierowej. Trzeba przecież sprostać oczekiwaniom, by tytuł był jeszcze lepszy niż poprzedni. Czy pani też miała takie niepokoje?
Izabela Janiszewska: Muszę przyznać, że i mnie dosięgły myśli o tym, czy druga książka spodoba się czytelnikom równie mocno jak dobrze przyjęty „Wrzask”. Z jednej strony rozumiem oczekiwania osób czytających, które chcą po prostu zostać porwane przez fabułę i liczą na wysoką jakość, a z drugiej strony, ciągłe pytania „Czy uda się pani utrzymać poziom „Wrzasku”?”, stały się nieco stresujące. Na szczęście pierwsze recenzje „Histerii” są bardzo entuzjastyczne, a to uspokaja i cieszy.
KK: Iskrą do napisania „Histerii” była prawdziwa historia, która spotkała panią na warszawskim Ursynowie. Co się stało?
I.J.: Jakąś dekadę temu biegłam ulicą Belgradzką w stronę metra, spieszyłam się i byłam skupiona na swoich sprawach, ale nagle na mojej drodze pojawił się chłopiec. Miał pięć lat, a na sobie duży, wypchany po brzegi plecak. Zalewał się łzami, jego buzia przybrała czerwony odcień, a drobne usta drżały. Na jego widok poczułam bezbrzeżny smutek i bezradność, jakby udzieliły mi się uczucia tego malca. Zapytałam go, co się stało, a on wyznał, że mama wyrzuciła go z domu i kazała mu sobie iść. Później powiedział, że idzie do babci, która mieszkała w bloku nieopodal. To wydarzenie sprawiło, że zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak bardzo można skrzywdzić drugą osobę, w tym przypadku dziecko, stosując tzw. przemoc emocjonalną, czyli tę która nie zostawia siniaków ani zadrapań.
KK: W „Histerii” pisze pani o przemocy wobec dzieci. Czy było to zadanie szczególnie trudne, zważywszy na fakt, że sama jest pani matką? Czy może jednak oddziela pani te dwie sfery życia: prywatną i zawodową grubą kreską?
I.J.: Zdecydowanie trudniejsze i bolesne jest dla mnie oglądanie takich scen w rzeczywistości, niż pisanie o nich. Dostrzegam przemoc psychiczną skierowaną przeciwko dzieciom na placach zabaw, w sklepach, gdzie obserwuję rodziców z dziećmi. W kilku recenzjach „Histerii” pojawiło się określenie „ choć to fikcja literacka, to porusza, bo można sobie wyobrazić, że dzieje się tuż obok nas”, ja tymczasem chcę wyraźnie podkreślić, że to nie jest fikcja.
Każda ze scen przemocy psychicznej opisanych w książce wydarzyła się naprawdę. Wielu z nich sama byłam świadkiem, jak na przykład sytuacji wyzywania i ośmieszania dzieci, o niektórych opowiedzieli mi bliscy, często wspominając własne dzieciństwo, o innych dowiedziałam się z instytucji pomocowych i archiwów kryminalnych. Według raportu Ministerstwa Pracy i Polityki społecznej, co piąte dziecko w Polsce doświadcza przemocy psychicznej. To naprawdę dzieje się obok nas.
KK: Jak staramy się sobie z nią radzić, sądząc z researchu, który pani przeprowadziła?
I.J.: Według mnie na ten temat nadal za mało się mówi i przez niektóre środowiska jest on bagatelizowany. Wystarczy spojrzeć na statystyki, jeśli dzisiaj co piąty Polak uważa, że dziecko można wychować biciem, to znaczy, że edukowanie rodziców w kwestii krzywdzenia emocjonalnego jest niezbędne, ale również, że będzie ogromnym wyzwaniem. Przemoc psychiczna polega na wykorzystywaniu przewagi dorosłych po to, by umniejszyć godności dziecka. To między innymi uczuciowa niedostępność, szantażowanie, oczernianie, wrogość, odrzucanie dziecka, izolowanie, stawianie mu wygórowanych wymagań bez uwzględnienia wieku i umiejętności, to także ograniczanie możliwości nauki, możliwości rozwoju społecznego, zawstydzanie, ignorowanie, nieustanne krytykowanie, obojętność i upokarzanie.
To, co jest potrzebne, to przede wszystkim edukowanie czym jest krzywdzenie emocjonalne oraz uświadamianie rodzicom i opiekunom jego konsekwencji. Naukowo zostało potwierdzone, że przemoc psychiczna wpływa na rozwój poznawczy i osiągnięcia w nauce dzieci, wywołuje trudności emocjonalne oraz poważne następstwa psychologiczne. Słowem może naznaczyć na całe życie.
KK: Pani powieści są dopracowane pod względem merytorycznym, wiedzy specjalistycznej. Czy eksperci bez problemu chcieli zdradzać tajniki swoich fachów?
I.J.: Eksperci, z którymi pracuję, konsultują konkretne zagadnienia i wątki, dzięki czemu nie ma ryzyka, że będą musieli zdradzać mi sekrety dotyczące ich sfery zawodowej. Niektórzy z nich wciągnęli się w losy Larysy Luboń i Brunona Wilczyńskiego, przez co z ciekawością czytają całą książkę, a następnie proponują zmiany, inni proszą o przesłanie wyszczególnionych fragmentów, a są i tacy, z którymi prowadzę regularne telefoniczne rozmowy, gdy w trakcie pisania napotykam wątpliwości. Policjanci, kryminolodzy, profiler, czy lekarz, pomagają mi zrozumieć świat, który jest dla mnie obcy, a który oni znają od podszewki. Te osoby dbają, bym nie popełniała rażących błędów, choć niekiedy sami namawiają mnie na drobne uproszczenia, ponieważ rzeczywistość, szczególnie ta policyjna, bywa nadmiernie sformalizowana.
KK: Larysa ściga człowieka w masce, ale sama też codziennie przywdziewa swego rodzaju maskę, by ukryć przed światem swoje demony i móc normalnie funkcjonować. Jak pracowała pani nad budowaniem tej bohaterki?
I.J.: Spędziłam wiele godzin próbując wyobrazić sobie jej uczucia, poczuć jej gniew, ból i bunt. Doświadczenia Larysy są podwójnie trudne, bo nie dość, że doświadczyła potwornej traumy gwałtu ze strony kolegi z klasy, to później jeszcze jej cierpienie zostało odrzucone przez najbliższych i wyśmiane. Cały świat tej dziewczyny okazał się iluzją i nagle musiała go redefiniować. Nie mogła już wierzyć w zasady sugerowane przez innych, dlatego ustaliła własne. Obiecała sobie, że już nigdy nie będzie słaba i nie pozwoli się skrzywdzić. Ogoliła głowę, zaczęłą trenować boks, a w końcu uciekła z domu. Stała się twarda, niepokorna i uparta. Niestety bez względu na to jak gruby pancerz, by przywdziała, nie ucieknie przed tym, co trudne.
KK: Czy odnajduje pani samą siebie w swoich bohaterach? Nadaje im swoje cechy, przyzwyczajenia, hobby?
I.J.: Mam wrażenie, że wpływamy na siebie wzajemnie. Jeśli za długo przebywam z komisarzem Wilczyńskim zaczynam rzucać sarkastyczne komentarze pod adresem bliskich, a gdy zajmuję się przygodami Larysy i myślę o niej, zaczynam szybciej jeździć samochodem i dystansuję się wobec świata. Moi bohaterowie, choć całkowicie różni ode mnie, utkani są częściowo z moich doświadczeń, jak chociażby sposób pracy Larysy jako dziennikarki, poglądów, czy drobnych uzależnień. Podobnie jak Bruno Wilczyński lubię muzykę klasyczną i relaksuję się przy serialach na Netflixie, a z Larą łączy mnie bunt wobec hipokryzji i absurdalnych zasad.
KK: Pisze pani, że histeria nie oznacza, że straciło się kontrolę, tylko że usiłowało się kontrolować wszystko zbyt długo. Zdarza się pani popaść w ten stan?
I.J.: Nieustająco uczę się odpuszczania. Nad biurkiem mam przyczepioną małą żółtą karteczkę z napisem „Wszystko wydarza się w najlepszym możliwym momencie.” Powtarzam to sobie i luzuję zapędy do kontrolowania rzeczywistości. Kontrola często służy nam do tworzenia poczucia bezpieczeństwa, ale tak naprawdę, im jest silniejsza, tym więcej spokoju odbiera. O tym, że jest tyle rzeczy, na które nie mamy wpływu, przekonałam się kilka lat temu, gdy na świat przyszedł mój pierwszy syn i wywrócił moje życie do góry nogami.
KK: Pani powieści budzą ogromne emocje. A jaka powieść ostatnio u pani wywołała drżenie czytelniczego serca?
I.J.: Ostatnio czytałam „Cios kończący” Mariusza Czubaja i miałam poczucie, że ta powieść jest do głębi przesycona smutkiem i refleksją, co trafiło u mnie na podatny grunt jesiennej zadumy. Na stoliku nocnym mam też „Drogę artysty” Julii Cameron, poradnik, który wspiera twórców i choć znam go już dobrze, nieustająco dodaje mi motywacji do pisania.
KK: Ta jesień to dla pani gorący czas pod względem wydawniczym. „Histeria” już czeka na czytelników na księgarskich półkach, a niedługo dołączy do niej „Awers”, antologia opowiadań kryminalnych, w której znalazł się także pani tekst pod tytułem „Cała prawda o kłamstwie”. Czy mogłaby pani uchylić rąbka tajemnicy na temat tego utworu?
I.J.: To historia, która rozgrywa się w niewielkim mieście na Podlasiu, skąd pochodzę. Opowiada o tym, że kłamstwem można niekiedy zabrnąć naprawdę daleko, ale że często z tego miejsca, nie ma już powrotu do przeszłości. To obraz ludzi, którzy sięgają po kłamstwo z różnych powodów, w pewnym sensie po to, by ocalić prawdę. Bardzo jestem ciekawa reakcji czytelników.
KK: Gdyby miała pani porównać pisanie powieści do tworzenia opowiadań, które z tych zajęć wydałoby się trudniejsze i pod jakim względem?
I.J.: Każda z tych form ma swoje wyzwania. Choć przyznaję, że opowiadanie rzeczywiście wymaga nie lada umiejętności, by zbudować ciekawą, wciągającą fabułę, w tak małej formie. W książce jest zdecydowanie więcej miejsca na pogłębienie opowieści, na wplecenie tła psychologicznego, a w opowiadaniu trzeba to wszystko bardzo skondensować.
KK: Zakończenie „Histerii” jest jednocześnie zapowiedzią kontynuacji serii. Co czeka czytelników?
I.J.: W moich planach część trzecia tej serii będzie ostatnią i zamykającą wszystkie wątki, a przez to dla mnie najważniejszą i zarazem najtrudniejszą do napisania. Prace nad nią są już na zaawansowanym etapie, właściwie wiem dokładnie jak zakończą się losy moich bohaterów i teraz potrzebuję tylko zadbać o jak najlepszą jakość książki, by móc ją zaprezentować czytelnikom.
Nie mogę zdradzać wiele, ale po cichu, tak tylko między nami, wyznam, że będzie bardzo intensywna, zarówno pod względem zdarzeń, jak i emocji.
Rozmowę przeprowadził: Damian Matyszczak
Fotografie: Zuza Krajewska / Warsaw Creatives
Izabela Janiszewska – dziennikarka prasowa i telewizyjna, przez wiele lat pracowała dla cenionych stacji i magazynów, gdzie przygotowywała reportaże, teksty psychologiczne i rozmowy. Autorka programów reportażowych i talk-show, a także recenzentka scenariuszy filmowych.
Wytrawna słuchaczka, amatorka dobrego kina i niezłomna idealistka, która niczym magnes przyciąga przygody. W swojej twórczości inspiruje się psychologią oraz historiami z życia, które zostawiły w niej emocjonalny ślad. Prywatnie nieidealna mama dwóch urwisów. (mat. wyd.)