Opisywać czasy PRL-u uczciwie, zgodnie z prawdą i tak, by nikogo przy tym nie skrzywdzić niesprawiedliwą oceną, to arcytrudne zadanie. Takie wyzwanie postawił sobie Ryszard Ćwirlej w serii osadzonych w Poznaniu i okolicach powieści zwanych neomilicyjnymi. Wraz z Błyskawiczną wypłatą - szóstą częścią cyklu, w której akcja przenosi się też do Piły, rodzinnego miasta autora – Ćwirlej udowadnia, że znakomicie potrafi owemu wyzwaniu sprostać.
Jest rok 1982, stan wojenny trwa. Trwają też mistrzostwa świata w piłce nożnej, którymi ekscytują się bohaterowie powieści. A mundial to dla Polski nie byle jaki, bo reprezentacja Antoniego Piechniczka w ostatecznym rozrachunku zajęła wtedy trzecie miejsce. W Poznaniu tymczasem dochodzi do napadu na ciężarówkę przewożącą sporą sumę pieniędzy. Sprawcy uciekają, a w pogoń za nimi rusza porucznik Alfred Marcinkowski i jego drużyna z komendy wojewódzkiej.
Jednocześnie w niedalekiej Pile zostaje znaleziony powieszony w swoim mieszkaniu były funkcjonariusz SB. Szybko okazuje się, że nie było to samobójstwo, a sprawa zaczyna łączyć się z tą prowadzoną w Poznaniu. Do Piły wyrusza najbardziej chyba lubiany bohater powieści Ćwirleja – chorąży Teoś Olkiewicz. Znając jego uwielbienie do wysokoprocentowych trunków i zdolność pakowania się w największe kabały, możecie być pewni, że będzie się działo. Już na samym początku Teoś zamieszka w pokoju niegdyś przeznaczonym dla...Hitlera.
Nieprzypadkowo wspominam tu o führerze, bo też dzieje Piły są uwikłane w polsko-niemiecką historię. I o tych skomplikowanych relacjach Ćwirlej pisze, opowiadając losy rodziny kapitana Szwarca, jednej z postaci występujących w Błyskawicznej wypłacie. Wielkopolski pisarz podchodzi do tych wojennych uwarunkowań miasta, zwanego niegdyś Schneidemühl, tak samo uczciwie, jak robi to z szarą rzeczywistością Polski Ludowej.
Choć wspomniany Teoś Olkiewicz swoimi śmieszno-głupimi zagraniami wysuwa się przed szereg, to jednak Ćwirlej postawił na bohatera zbiorowego. Marcinkowski to typowy, poukładany poznaniak. Brodziak, to równy gość, z którym chętnie wyskoczyłoby się na piwo. Młody Blaszkowski, który w Błyskawicznej wypłacie chodzi dopiero do liceum, ale już wykazuje cechy, które kwalifikują go na dobrego glinę, jest niezwykle ambitny i chciałby milicję zmieniać od środka. No a Olkiewicz to pijus i leń, lecz o dobrym sercu. Wszyscy ci milicjanci dopełniają się, a czytelnik może ich polubić. Żeby jednak zachować równowagę, jako ci źli pojawiają się w powieściach Ćwirleja esbecy i durnowate ZOMO.
Ćwirlej ma niezwykle wyczulone ucho na język. We wszystkich jego powieściach bohaterowie posługują się żywym słowem – takim, jakie można usłyszeć na ulicach. Każdy, odpowiednio do swojego statusu społecznego, mówi też inaczej, a gwara poznańska rozbrzmiewa tak w ustach szuszwoli (łobuzów), jak i szkiełów (milicjantów).
Wśród turystów z Europy Zachodniej panuje niezrozumiała dla nas moda na klimaty rodem z PRL-u. Polaków zatęchły hotel, gdzie w pokojach można znaleźć czarno-biały telewizor, grzyb na ścianach i herbatę w szklankach z metalowymi koszyczkami, nie bawi, bo doskonale pamiętają te siermiężne czasy z autopsji. Za to Anglicy czy Amerykanie są zachwyceni taką „egzotyką”, traktując ją jako swego rodzaju stylistykę. Dlatego też apeluję o tłumaczenie powieści Ryszarda Ćwirleja na wszelkie możliwe języki. Niech sobie ci turyści poczytają o kolejkach, kartkach, maluchach w kolorze yellow bahama czy piwie pitym z butelek od mleka. A przy okazji niech poznają kawał historii naszego kraju, którą tak rzetelnie i ze szwungiem opisuje Ćwirlej. Co i Wy czyńcie, drodzy Czytelnicy Kawiarenki Kryminalnej.
Ryszard Ćwirlej
Błyskawiczna wypłata
Zysk i S-ka
Poznań, 2014
504 s.