Trup z Nottingham Saszy Hady leżał na mojej półce długo (w sensie powieści, nie prawdziwego trupa). Wyczekał się biedny, wciąż przestawiany na dalsze miejsca w kolejce. Ale kiedy wreszcie zabrałam się za lekturę, odłożyłam książkę dopiero po dotarciu do ostatniej strony. A była to podróż czytelnicza szybka, niezwykle przyjemna i...smaczna.
Alfred Bendelin to bystry i zdolny prywatny detektyw. Jest tylko jeden, mały problem – Bendelin nie istnieje. To postać fikcyjna, grasująca po kartach powieści kryminalnych Ruperta Marleya. Jedynie od czasu do czasu, gdy Rupertowi zabraknie weny, w sławetnego detektywa w prawdziwym życiu wciela się pewien policjant – Nick Jones. Nick łapie morderców, a Marley wszystko spisuje i zgarnia wynagrodzenie za bestsellerowe powieści.
Tandem Jones – Marley już po raz drugi (po Morderstwie na mokradłach) prowadzą wspólne śledztwo. Tym razem zapędzają się do Nottingham, gdzie w pewnym wydawnictwie doszło do morderstwa. Zabito współwłaściciela firmy, a podejrzani wydają się być wszyscy pracownicy przedsiębiorstwa. Każdy z nich kryje jakiś sekret i zdecydowanie ma coś na sumieniu. Nick będzie musiał połapać się w tym gąszczu zależności i wzajemnych powiązań. Bo na pomoc skoncentrowanego przede wszystkim na własnym odbiciu w lustrze Ruperta raczej nie ma co liczyć.
Druga powieść Saszy Hady, tak jak i debiutanckie Morderstwo na mokradłach, to uczta dla wielbicieli klasyki gatunku, tej która wyszła spod pióra Jo Alexa czy Marthy Grimes. Podobieństwo do serii powieści o inspektorze Jurym wręcz rzuca się w oczy. W Trupie... pojawia się nawet pub pod Kwoką i Dzwonkiem – a przecież tytuły cyklu Grimes odnoszą się właśnie do takich dziwacznych nazw brytyjskich barów.
Polskim autorom umieszczającym akcję swoich powieści w Wielkiej Brytanii często zarzuca się, że są bardziej brytyjscy niż sama królowa. Czy nie w tym jednak tkwi urok owych powieści? Te czerwone budki telefoniczne, ociekające tłuszczem english breakfast, klimatyczne puby, pinty guinnessa, kolorowe domki...Mimo wszelkich zmian Anglia wciąż nie wyzbyła się swego tradycyjnego wdzięku i miło jest odnaleźć jego blask podczas kryminalnej lektury.
Z pewnością warto zacząć swoją przygodę z Nickiem Jonesem od pierwszej powieści, by mieć jasność co do wspominanych bohaterów czy poprzednich wydarzeń. Sasza Hady utkała fabułę misternie, przygotowała dla czytelnika kilka niespodzianek i zwrotów akcji, jednak stanu przedzawałowego od nadmiernych emocji podczas lektury raczej nie dostaniemy. Ale to i dobrze.
Bardzo odpowiada mi taka konwencja kryminału – powieści dowcipnej, lekkiej, pisanej z przymrużeniem oka, wyłapującej smaczki społeczne. Trup z Nottingham to nie dość, że kryminał klasyczny, ale i pisany z klasą. A odnosi się to nie tylko do treści pozbawionej zbędnych, a wręcz obowiązkowych przykładowo dla skandynawskiego kryminału, naturalizmów, ale i do języka, jakim posługuje się autorka. Śledzenie losów Alfreda Bendelina to czysta przyjemność.
Sasza Hady
Trup z Nottingham
Oficynka
Gdańsk, 2013
416 s.